Tak więc, stanęła przede mną i zapytała SOLO albo BASTA. Dla większości które nie orientują się co oznaczają te terminy: SOLO- bójka, BASTA-bastuje i decyduję się tylko na obronę.
Mimo, iż dziewczyna miała wymiary 2m na 2m i szybciej było ją przeskoczyć niż obejść, zdecydowałam, że nie mam powodów by ją bić. Wybrałam basta.
Wzięła klucze w swoje pięści tak żeby kilka wystawało spomiędzy jej palców i....zaczęło się. Nic więcej nie pamiętam. Tylko śmiech i moment kiedy wychodziłam z klatki. Przejrzałam się w szybie od windy i się przeraziłam. Wyszłam przed klatkę i zastanawiałam się co zrobić, przecież nie mogę powiedzieć mamie. Stałam tam w kompletnym szoku kilka dobrych chwil bo oni zdążyli zejść i szepnąć mi do ucha "niech tylko ktoś się dowie a Cie kurwa zabiję".
Poszłam do przyjaciółki, takiej szczerej i zaufanej i powiedziałam co się stało. Wymyśliłyśmy historyjkę, poszłyśmy do mojego domu, pojechałyśmy do szpitala.
Pęknięta brew. Zdziwiona byłam bo wyglądałam jakby tir przejechał po mojej twarzy.
Tydzień później poszłam na kontrolę i zgłosiłam Pani doktor, że boli mnie nos i wystaje mi kość i że musi być złamany. Okazało się, że miałam rację.
Szpital.
Operacja.
Nie obyło się bez wizyt i gróźb.
Byłam wyniszczona psychicznie.
Wracam do szkoły, z popularnej osoby, z cwaniary stałam się szkolnym pośmiewiskiem. Pluli na mnie, przychodzili do szkoły, grozili mi. Wszyscy o tym wiedzieli.
Kilka tygodni później wracam do domu, jestem blisko bloku i słyszę krzyk mamy, woła mnie. Wchodzę do domu i słyszę, że była policja. Monika groziła mojej koleżance, która to zgłosiła i wspomniała o mnie.