- Jesteś chory psychicznie, tak? - zapytałam.
Przekręcił głowę na prawo, patrząc na mnie z grymasem na twarzy.
- Nie - parsknął.
- No tak, oczywiście. To jest dokładnie to, co chorzy ludzie mówią przed tym jak skaczą do wody z najwyższego mostu w mieście! Wiesz, rozumiem jakbyś sobie siedział na moście pod którym płynie mały potoczek i równie dobrze, mógłbyś sobie z takiej pozycji od razu pomoczyc nóżki, ale cholera!
- Nie będę skakał. - zaśmiał się.
- A co, łowił ryby? - uniosłam brwi do góry
- Może. - odpowiedział z uśmiechem.
- Jak na chorego psychicznie, jesteś całkiem szczęśliwy.
- Chory psychicznie i szczęśliwy człowiek to to samo, tylko że tego pierwszego zamykają.
- Czyli ja, będąc szczęśliwa jestem chora psychicznie?
Popatrzał mi w oczy.
- A jesteś szczęśliwa? - zapytał mrużąc oczy.
- Chyba tak, nie wiem, tak myślę, w sensie czuję się.. Tak, chyba, nie, nie wiem. Próbujesz zrobic dziurę w mojej duszy? To przerażające, przestań.
- Chodź tutaj. - powiedział patrząc z powrotem przed siebie.
Poczułam, najdziwniejsze uczucie na świecie. Najdziwniejsze, ale najlepsze. Najbardziej idealne. Uśmiechnęłam się szeroko, ale to i tak było za mało. Wydałam z siebie głośny śmiech a moje oczy zaszkliły się w przeciągu paru sekund.
- Jak na chorą psychicznie, jesteś całkiem szczęśliwa - odezwał się chłopak z identycznym stanem euforii.
To jest szczęście.
- Płotka nie zakochuje się w płotce - szepnęłam patrząc w prost w niebieskie oczy blondyna
- Cami gdzieś mam tą bezsensowną zasadę - odparł JJ po czym złapał mnie delikatnie za policzki i przyciągną do siebie. Jego usta zderzyły się z moimi
I musiałbym skłamać mówiąc że w cale na to nie czekałam