Sebastian od zawsze był sam , żył i oddychał w świecie bez perspektyw, bez planów. Marzeń się wyzbył, bo wiedział, że to mu nic nie daje, prócz płonnych nadzieji, że jutro coś w końcu się zmieni . A tak nie było, z dnia na dzień popadał w coraz głębszą paranoję, mówił "dlaczego tu wciąż stoję, umrzeć wolę ". Mimo czarnych myśli wciąż stał twardo na nogach, nie wierzył w Boga i stracił wiarę w innych i siebie, każdy był dla niego skupiskiem chamstwa, obłudy i kłamstwa. W tym świecie były też owady, żerujące na słabszych i wyzyskujące ich na każdym kroku. Sam siebie nie umiał opisać i przypisać do jakiej kolwiek z tych grup, był pomiotem, skutkiem ubocznym przy nieudanym eksperymencie.