Autor Umarły, to jednak nie do końca umarły autor. Wciąż żyje, oddycha zatrutym kłamstwem powietrzem i twardo stąpa po już dawno zniszczałej ziemi. Osoba anonimowa, nie lubiąca rozgłosu i zbyt dużej ilości adoratorów. Dla niej absorbowanie kogoś, to rodzaj kary za grzechy. Nie znosząca ingerowania w jej poczynania i kochająca kogoś ze wzajemnością. Pisząca nieustanie swoje życie, przepłakując kartki, plamiąc tuszem z długopisu. Nie chcąca żyć podług czyiś poglądów. Nie mogąca zrozumieć, jak to się stało, że jest teraz tutaj i może wszystko. Tracąca stale wiarę w ludzi osoba, która jest tak samo szara i zatruta jak cały ten świat. Wypalona jak świeca. Bo czasem trudno jest wstać i spojrzeć prawdzie w oczy. Czasem łatwiej jest to napisać, napisać jednym zdaniem lub opowiadaniem. Czasem łatwiej jest po prostu odejść od kogoś w ciszy, niż w armagedonie. Czasem bywa i tak, że łatwiej... nie... nigdy nie jest łatwiej. Zawsze znajdzie się mała górka, której ona nie będzie wstanie przejść... przejść sama... Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie podrzucał jej pod nogi kłody. Łatwy jest świat, gdy wszystko jest różowe. Czasem życie w skórze osoby, która boi się siebie, jest trudne. Doznała czegoś, czego nikt doznać nie chciał, a zarazem przeżył to choć raz. Każdy to poczuł, agonalna samotność, emocjonalny dołek, choroby, które stwarza własny umysł. Tylko jedna rzecz, jedna mała... najmniejsza... Potrafi podnieść, bo czymże byłby świat bez krzywdzącej, a zarazem pięknej miłości?