Leżałem na polanie patrzac na wielka, jasnalą kule zwana słońcem, kiedy usłyszałem jakieś szmery zza krzakow. Zaintrygowany tymi dźwiękami wstałem żeby to sprawdzic. Powoli nie odrywajaląc wzroku od zarośli kierowałem się w ich stronę. Zatrzymałem się, nie wiedziałem co skrywa sie za krzaczkiem wachajac się czy nie lepiej stąd wrócić się jednak ciekawość zwycierzyła. Usiadłem na piętach i drżąca ręką rozchyliłem zarośla . Coś na mnie skoczyło , zszokowany i zdezoriętowany oczam wielkości orbit spojrzałem w prawo gdzie wyladował mój napastnik. Wyobraźcie sobie moją minę kiedy zobaczyłem że tym co mnie zaatakowoło był .... KRÓLIK , mały, biały, puchaty króliczek, który był bardziej przestraszony niż ja . Gdy wkoncu dotarł do mnie komizm tej sytułacji zacząłem sie śmiać, tak po prostu głosno i długo , bez przerwy turlając się po leśnej ściółce i trzymajac za brzuch nie wierzac, w a głupote.Śmiałem się tak długo aż nie mogłem złapać tchu, zmęczony tym nagłym wybuchem znów położyłem