Robiłem wszystko. Przytulałem, całowałem, głaskałem, troszczyłem się, wspierałem, uczyłem, wychowywałem, wspinałem się na drzewa, puszczałem latawce, kupowałem zabawki, biegałem po łąkach, obserwowałem gwiazdy, wymyślałem historie, byłem dumny. Przestałem bawić się w powagę. Uczyłem siły miłości.
Wszystko po to, by zobaczyć jej uśmiech. Ten najpiękniejszy na świecie, dzięki któremu wszystkie problemy odchodziły na dalszy plan. Ten, który był największą nagrodą.
~*~
To opowiadanie jest kontynuacją "Pokochaj nas". Przed przeczytaniem zachęcam do zapoznania się z pierwszą częścią, gdyż pojawi się kilka kwestii, które były tam poruszane!
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To twoje?- wskazał na laptop. Brunet kiwnął niepewnie głową. Czarnowłosy przez chwilę wpatrywał się w chłopca w oniemieniu. Laptop należał do niego. Laptop, z którego ktoś obrabował banki z kilkudziesięciu tysięcy dolarów, włamał się do bazy Tarczy i napisał obraźliwe maile do dyrektora największej organizacji antyprzestępczej na świecie, należał do czternastoletniego chłopca.
-Ukradłeś go- oznajmił bezceremonialnie milioner.
-Nie!- warknął natychmiast Peter. Tony zaśmiał się cynicznie, kręcąc głową.
-Pakuj się- rozkazał, odsuwając się od rzeczy chłopca.
-Niby dlaczego?- rzucił chłopiec, splatając ręce na klatce piersiowej. Tony wypuścił głośno powietrze.
-Pakuj się, albo to wszystko tu zostaje. Bo ty na pewno nie możesz tu zostać. I nie dyskutuj- powiedział, gdy zobaczył, jak młodszy otwiera usta- oboje wiemy, że nie masz ze mną szans."