A więc zaczynajmy !
Pewnego, jakże nudnego dnia, a wspomnieć trzeba że była to sobota... No to jeszcze raz zacznijmy ...
W normalną sobotę, normalnego poranka, wstałam taka ja. Miła, pomocna, inteligentna, przyjazna, to właśnie ja... no chociaż w 50% ... Dobrze, dobrze przejdźmy już do rzeczy...
Gdy około godziny 6 a może i 7 , zaczął szczekać mój pies- Bars. Wiedziałam, że chodziło mu albo o jedzenie czy też spacer . Mianowicie postawiłam na to drugie.
Więc wyszłam z pupilem na spacerek do parku . W pewnej chwili, stała się rzecz wręcz nierealna, gdyż około 1 km szedł prosto, w moją stronę Jaś. Już powoli drugą ręką, wyciągam telefon, a tam patrze i wręcz nie wierze 2% baterii ... a po chwili, telefon padł. No cóż myślę już, że nici ze zdjęcia, żadnej kartki, długopisu...Nie mam nic . Pierwsza myśl, to chociaż z nim pogadam, może umówimy się na jutro, gdzie będę miała już "pełen" baterii telefon...
Krok przyśpieszyłam, Bars lekko z przodu i już była ta chwila, ta chwila gdy miałam powiedzieć coś do Jasia. Wyszło z tego to, że zarumieniłam się i otworzyłam buzię, na co on tylko rzekł
- Firanka, tak ? - powiedział z uśmiechem . Na co tylko kiwnęłam głową. Po czym dodał - Co tam u ciebie ? - rzekł . - W porządku, a u ciebie - dodałam nadal zarumieniona . -Dobrze, a rzekłbym, bardzo dobrze . odpowiedział. Tu wystąpiła tz "niezręczna cisza", ale szliśmy na przód, aż w końcu Janek zapytał - Zawsze rano się tak sama spacerujesz? - po czym szybko spojrzałam na dół. Nie było Barsa, oraz smyczy ... Tak zgubiłam psa. Poczułam się okropnie, a Jasiek widząc moje zakłopotanie, zapytał się - Co się dzieje ? . Odrzekłam tylko - Hmm, jakby to ująć, zgubiłam psa, którego jeszcze moment temu miałam go na smyczy, a teraz nie mam zielonego pojęcia gdzie on może być ... Reakcją Jasia było...All Rights Reserved