Prolog
Na dworze było czarno.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
Kiedy je otworzyłam, nie zastałam nikogo. Tylko czarne róże, takie jak od Niego.
Gdy je podniosłam zobaczyłam czerwono brunatną ciecz spływającą po nich.
-Jak krew..- szepnęłam do siebie.- Jak krew.
I miałam rację , szkarłatna ciecz spływała z kwiatów na moje blade dłonie.
Zrobiło mi się niedobrze, upuściłam kwiaty i osunęłam się po ścianie na podłogę.
Chciałam zemdleć, obudzić się. Jednak to nie było możliwe.
To nie był cholerny sen.