Rozdział 1
Początek
Dzień nareszcie dobiegał końca, puszcza nie była już taka jak w chwili gdy do niej wjeżdżali. Teraz już nic nie było takie jak wcześniej, jeszcze przed wschodem księżyca udało się im pochować matkę, teraz zostali zupełnie sami. Mężczyzna przyglądał się uważnie swojej córce. Zastanawiał się jak długo z nią jeszcze zostanie, rana w boku była zatruta, stępiały miecz jednego z tych przeklętych orków musiał być cały pokryty trucizną. Udało im się schronić w puszczy ale jego żona nie przeżyła, mógł tylko ją pochować i czekać, aż do niej dołączy. To nie było by takie straszne, gdyby nie myśl, że zostawi swoją siedmioletnią córkę samą, na obcym terenie i w dość niebezpiecznym miejscu.
- Ada, zimno mi...- wyszeptała dziewczynka, podeszła do niego i przytuliła się. Mimo obolałego ciała i ran, podniósł córkę z ziemi i zaniósł do maleńkiej jaskini, ukrytej między konarami starych drzew. Rozpalił niewielkie ognisko i ściągając płaszcz przykrył nim swoją jedyną pociechę. Bystre zielone oczy dziecka obserwowały go przez moment. Była wyczerpana z żalu, smutku i strachu. Zasnęła niemal natychmiast. Zmęczony usiadł obok dziecka i wyciągnął schowany, za pasem medalik. Mały wisiorek z mitrilu, przypominał kroplę deszczu w której środku mienił się maleńki brylant. Uśmiechnął się gdy w głowie powrócił obraz dnia w którym jego ukochana podarował mu go jako odpowiedź na jego miłość. Wierzyli w to, że pewnego dnia odpłyną wraz z innymi elfami, teraz wiedział, że to nie nastąpi. Gdyby nie jego córka, śmierć była by tylko wybawieniem. Podszedł do dziecka i delikatnie odgarniając jej płomienne włosy, zapiło medalik na jej szyi. Dziewczynka jak by wyczuwając jego bliskość wtuliła się w niego. Cieszył się w duchu, że przestała płakać, nie wiedział jak sobie poradzi. Była elfem, ale wciąż małym dzieckiem, jej szanse na przeży