Nocą, błyskawice przecinały niebo. Deszcz lał się strumieniami na ziemię. W całej okolicy nie było prądu. Ona-sama w ciemnym domu, patrzyła przez okno zamyślona. Wokół ogłuszająca cisza, słychać tylko szumiącą ulewę. I znowu błysk, jak flesz oślepiający. Coś w korytarzu. Dźwięk się powtarza. Odskoczyła od okna. Podniosła wazon z biurka, odłożyła sztuczne kwiaty i powoli przesunęła się do drzwi. Uchyliła je lekko czekając, aż grzmot rozjaśni pomieszczenie. Przeszła korytarzem, zerknęła na dół ze schodów, ale nic nie zauważyła. Wróciła do pokoju i usiadła przy oknie, odkładając wazon. Drzwi lekko drgnęły. Annie odwróciła się w ich stronę. Zamknęła je i znów znalazła się tuż przy szybie. Chwilę później drzwi znowu się otwarły, a w pomieszczeniu rozległo się pukanie, jakby z sufitu. Dziewczyna wystraszona zbiegła na dół. Całkowita ciemność. Usiadła na kanapie, patrząc na drzwi wejściowe. Po kilkunastu minutach zasnęła i bezwładnie opadła na sofę.
1 part