Uff. Dobiegłam do drzwi. Uratowana! - Carmen - dobiegł mnie czyjś surowy głos. - wróć. - poprawiłam torbę na ramieniu i zrobiłam w tył zwrot. Całe 30 sekund mierzyłyśmy się wzrokiem niczym bokserzy na ringu. Zaczęłam się śmiać. Ona mi wtórowala. Moja mama. Rzadko miałyśmy takie chwile tylko dla siebie, więc każda minuta była na wagę złota. - Chodź tu. - wyciągnęła do mnie ramiona. Ostatni uścisk przed wyjazdem. Głośny pisk czerwonej alfy romeo i już jej nie było. Sama przez następny miesiąc. °°° To było 6 lat temu. °°° *** Pisane za czasów kiedy jeszcze byłam młoda i głupia***