Byłem przekonany, że nie ma gorszego widoku od siedzących na boisku, smutnych i czasem nawet rozpłakanych chłopaków z naszej drużyny. Poczuwam się w dużym obowiązku opiekuńczym, trzy lata na pozycji wice-kapitana to stworzenie potężnych, trwałych więzi z każdym z osobna. Obserwując sparingi z innymi drużynami, czy grzejąc ławę na eliminacjach czy innych zawodach, dręczyły mnie myśli o tym, że już w tym roku, pożegnam się z każdym, z kim udało mi się zżyć.
Szkoła... co za bezwzględne cholerstwo.
Jednak, wracając do myśli o najgorszej możliwej rzeczy, którą może ujrzeć „mama" Karasuno... okazało się, iż niestety, nie jest to po prostu płacz. Problem polega na tym, że takiego łkającego Noyę można przytulić, delikatnie pogładzić po starannie nastoburczonych włosach i szepnąć, że nie ma co się zamartwiać; że porażka to nie koniec świata. Schody zaczynają się, gdy osoba którą znasz, patrzy na ciebie martwo i nie kojarzy cię ani trochę. I wtedy, to ty sam, zaczynasz płakać jak maleńkie dziecko, pozostawione w ciemności.
Seria I: I wish you could hear me
- Hm, interesujące. - Mruknął w szaty. Wyprostował się ponownie. - Człowieku? Czy ty - Wskazał na więźnia. - mnie - Wskazał na siebie. - słyszysz? - Pokazał na miejsce, gdzie powinien posiadać uszy.
Bowser wywrócił oczami i otworzył pysk, żeby odwarknąć coś kąśliwego, ale niemal natychmiast go zamknął, gdy Zielony pokręcił przecząco głową. Zielony człowiek był głuchy...? Nie obawiał się go tylko dlatego, że nic nie słyszał? To nie mogło być aż tak oczywiste!
Seria II: I wish we could talk
[Loading...]
Seria III: I wish you would shut up
[Loading...]