Ona nie była niby zwyczajną dziewczyną chodzącą do liceum. Nie umiała zrobić niechlujnego koczka, zawsze jej się rozwalał, zresztą brzydko z nim wyglądała. Nie była szarą myszką, nie ogarniała fizyki, nie miała tapety na twarzy, nie cięła się, ani nawet nikt jej nie dokuczał. Zawdzięczała to nie chodzeniu do szkoły, ona nie musiała, miała 17 lat, ale jej było wolno. Co prawda trochę uczyła się w domu, ale w sumie tylko dlatego, że chciała. Mogła to i wiele więcej, mogła ignorować to co się do niej mówi, przecież ona nie słyszała, do niewielu osób mówiła. Lubiła ciszę, cisza była przy niej cały czas, jej najwierniejsza przyjaciółka. Lubiła też las, z lasem też spędzała dużo czasu. Często towarzyszył im też szkicownik i ołówek, a czasem nawet jakieś kredki czy długopisy. Wtedy byli w komplecie całą paczką przyjaciół: ona, Cisza, Las, przybory i trupy, które rysowała, czasami tylko ich części.
On ... nie miał nic. Tak uważał, taka była jego prawda. Nie miał już skrupułów, nie miał rodziny, nie miał domu, nie miał nawet psa w przeciwieństwie do Jeff'a, w sumie i tak wolałby kota. Nie miał także oczu - czerń spowijała jego spojrzenie tak samo jak serce.