Ten smak... On mnie zachwyca. Jak coś tak złego, może być takie przyjemne. To przeczy samemu sobie. Trzeba jednak to zaakceptować. Takie jest prawo natury. Mojej natury. Ciało mężczyzny bezwładnie upadło u moich stóp. Spoglądam na niego oczyma pełnymi rozkoszy. Więcej, pragnę więcej. On jest już wyschnięty, nic z nim nie zrobię. Muszę znaleźć nową ofiarę. To nie takie proste. Nie chcę zabierać życia dziecku, czy młodemu człowiekowi. To zbyt bolesne, nie dla nich, a dla mnie. Muszę istnieć ze świadomością, że kochającej rodzinie odebrałam krewnego. Ukradłam komuś życie. Nie muszę tego robić, ale nie mogę się powstrzymać. Zostawiam chłopa na środku ulicy, tam gdzie stracił życie. Napotykając mnie na swojej drodze...