"Raz na jakiś czas rodzą się dzieci z niepojętą przez nas mocą. Słucha się ich wszelaka dzika zwierzyna leśnej głuszy. Są oni najpewniej potomkami Romulusa i Remusa, ojców Romy, wykarmionych przez wilka i wychowanych w leśnej gęstwinie.[...]
Jeśli krew braci zmieszana zostanie z klątwą Dzieci Księżyca, to potomek traci swą moc i władzę.".
Lena właśnie straciła matkę, ojciec zginął już parę lat temu. Przeprowadza się do ciotki mieszkającej w górach. I tam odkrywa pewien sekret. Brzmi klasycznie i oklepanie? A może sam się przekonasz, czy naprawdę tak jest? Ciotka nie jest wredną, starszą babą z kotami, szkoła jest całkiem zwyczajna, jedynie w lesie kryje się coś całkiem odmiennego od rzeczywistości...
To opowiadanie zaczynałam niezliczoną ilość razy. Może tym razem uda mi się je skończyć. Zaczęłam je dawno temu - teraz poprawiam i modyfikuję. Mam szczerą nadzieję, że przypadnie ci do gustu.
Rozdziały staram się dodawać często, ale autor też człowiek ;) Nie podoba się, powiedz proszę co, będę mogła to poprawić. Podoba? Poinformuj mnie o tym, żebym mogła się z tego cieszyć (jak dziecko... :D)
No i wielkie dzięki za zainteresowanie każdemu kto tu zaglądnie ^^
Wszelkie prawa zastrzeżone - proszę nie kopiować ani nie kraść mojego pomysłu - nie rozumiem sensu podpinania się pod czyjąś pracę i zbierania za to 'fejmu'.
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hipnotyzujące.
- Ty tego nie czujesz? Mój zapach na ciebie nie działa? Nie masz wrażenia słabości, przekonania, że musisz być przy mnie?
Odsunąłem się, uświadamiając sobie, że wciąż zaciskam dłonie na jej kruchych ramionach. Była wychudzona, sweter wisiał na niej jak na wieszaku. Bałem się pofolgować własnym emocjom w obawie, by nie zrobić jej krzywdy - tak nie powinno być. Wilk powinien być silny.
- Gdy spotykasz Mate, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie jeszcze o kilka kroków. Ciężko usiadła na kanapie, którą wcześniej to ja miałem nieprzyjemność zajmować i objęła się ramionami. Dlaczego wydawała się przy tym taka załamana?
W końcu ku mojemu wielkiemu zdziwieniu parsknęła krótkim, trochę histerycznym śmiechem.
Parsknęła śmiechem!
- Bardzo ci współczuję - rzuciła. - Ty chyba naprawdę nie wiesz kim jestem.