Wyszłam na parapet. Lekko się wychyliłam. Nie było zbyt wysoko. Ręce strasznie mi się trzęsły ale nie miałam wyboru, wyskoczyłam. Bardzo się bałam ale gdy moje nogi dotknęły ziemi wzięłam jeden głębszy wdech i zaczęłam biec ile sił w nogach. Wszędzie omijałam tylko drzewa i różne krzaki. Nagle usłyszałam głośne wołania. -Ariana stój! Zatrzymaj się! - krzyczał ale w tym momencie miałam to gdzieś. Odwróciłam się i niestety on nie rezygnował. Gonił mnie. Nagle potknęłam się o gałąź i upadłam na ziemię. Byłam już wykończona ale ostatnimi resztkami sił próbowałam się podnieść. Nie poskutkowało gdyż Samuel mnie dorwał.