- Zostaw mnie!- krzyczałam, wiedząc, że i tak nie uzyskam pomocy. Kto miałby pomagać ofermie losu? Po co? By narazić się szkolnemu bad- boy'owi? By stracić swoją posadę popularności? Pytam się po co?
- Złotko, to dopiero początek- powiedział bardziej dociskając mnie do ściany. Nie przejmował się tym, że krzyczę, że próbuję uciec. Chcę uciec od niego, od ludzi, od świata.- Kochanie, po co się wyrywasz?- powiedział przez zaciśnięte zęby. Z dnia na dzień co raz bardziej się go boję. Boję się jego zachowania, tego jak mnie traktuję. Z dnia na dzień mam co raz mniej siły by walczyć. Czasem myślę, że nie potrzebnie żyję na tym świecie. Łzy przecisnęły się przez moje niebieskie oczy i teraz spływały bez zahamowania.
- P-ppuszczaj mnie!- krzyknęłam z załamanym głosem, co raz bardziej tracąc siły.
- Co tylko sobie zażyczysz, kochanie- powiedział i mnie puścił. Nie mając siły utrzymać się na nogach od razu poleciałam jak kłoda. Samotna kłoda, która nie jest nikomu do niczego potrzebna. - Do zobaczenia, złotko- powiedział i wyszedł zostawiając mnie na podłodze ze spływającymi, niekończącymi się łzami.
Czy ludzie na prawdę nie mają już serca? Czy zawsze to ja muszę być tą, którą wolno pomiatać, się posługiwać?
Czemu nie mogę żyć jak każda normalna nastolatka? Czemu?