Prolog
-Ratunku! -Krzyknęłam kiedy zauważyłam, że śledzi mnie tajemniczy chłopak. Było jakoś po 23 kiedy zachciało mi się spacerować po lesie. Jestem nierozważna, ale to co zrobiłam już się nie odstanie. Nagle upadłam potykając się o jakiś korzeń. Już po mnie - pomyślałam, kiedy chwycił mnie za nadgarstki. Mocno przyparł mnie swoim ciałem do drzewa. Był lekko wcięty, czułam od niego alkohol. Patrzał na mnie tymi swoimi dużymi niebieskimi oczami. Czułam się przy nim bezpiecznie, ale w głębi wiedziałam, że coś nie gra.
-Zostaw mnie skurwysynu. - powiedziałam kiedy chciał mnie pocałować.
-Twoje usta wydają się takie miękkie, muszę ich skosztować . - odpowiedział ze spokojem nie spuszczając wzorku z moich ust. Przyznam, że jest mega seksowny, i do tego jego malinowe usta. Ughh.
-Nie chcę, i nie mam ochoty się z Tobą całować, nie znam Cię i nawet nie wiem jak się nazywasz, więc gościu, na co Ty liczysz. - odpowiedziałam z irytacją. Nastała chwila ciszy.
-Może w końcu mnie puścisz? - zapytałam a on się uśmiechnął i puścił moje nadgarstki.
-Aron.- podał mi rękę . Zmierzyłam go od góry do dołu i spojrzałam mu głęboko w oczy, które mu lśniły jak miliony monet.
-Rebecca.- chwyciłam go za rękę, a on przyciągnął mnie do siebie.
-Już wiesz jak mam na imię. - odparł - teraz możemy się pocałować?- grzecznie zapytał a na jego twarzy widniał łobuzerski uśmiech. Odepchnęłam go i powiedziałam, że nie mam czasu i idę do domu. Nie protestował. Szłam krótką chwilę, kiedy zorientowałam się, że idzie za mną.
-Co Ty odwalasz? Czemu za mną idziesz? - stanęłam i się na niego gapiłam jak wryta
-Idę z Tobą, do domu. A co ? Może nie chcesz?
-Nie, nie chcę.- powiedziałam stanowczo i odepchnęłam go tak mocno, że poleciał na drzewo.
-Ej piękna co Ty robisz? Tego już za wiele, najpierw mnie wyzywasz, teraz rzucasz mną o drzewa, ja chcę tylko..