Dochodzę do miejsca, w którym woda jest najgłębsza. Jakieś sześćdziesiąt metrów przede mną znajduje się most. Most, z którego mógłbym spaść. Mógłbym spadać i spadać, aż zanurzyłbym się pod wodę i nawet nie próbował się ratować. Pozwoliłbym, aby lodowata ciecz odebrała mi zmysły. Powoli opadałbym na dno, a powietrza w moich płucach byłoby coraz mniej. Nie przejmowałbym się tym. Kiedy moje ciało dotknęłoby dna pokrytego ostro zakończonymi kamieniami, nie czuł bym już nic. Tylko pustkę, przecudowną pustkę, której tak cholernie pragnę. Zero tlenu. Zero życia. Zero problemów.All Rights Reserved
1 part