Czuje, jak to wszystko mnie obciąża. Potrzebuje odpoczynku,ale nie snu. Wtedy może przyśnić mi się to czego nie chce, o czym chce już zapomnieć. Wstaję, wyciągam książkę i szukam odpowiedniego wątku. Widzę piękne zdjęcie. Koń w kłusie z rozwianą grzywą."To jest to" myślę. Wiem,że skupię się na tym, na zarysowanych mięśniach, głębokich oczach i idealiźmie tego (pozornie) zwykłego zwierzęcia. Wyciągam białą kartkę, oczekującą bym dała jej życie. Wyciągam ołówek i ostrzę go precyzyjnie. Niecierpliwie się już, chcę rysować, chcę się odłączyć od świata, chce zapomnieć. Najpierw szkielet, delikatny szkic. Później już włączam muzykę i odłączam się od świata.Jestem tylko ja i kartka. Mocno cieniuje by odzwierciedlić piękno tego zwierzęcia, by patrząc na ten rysunek czuć lekkie ruchy i majestat tego konia. Nie czuje nic. Ani głodu, pragnienia,smutku,radości. Tylko skupienie na kartce i końcówce ołówka. Kiedy kończę mam już mniej sił. Zostaje biała niedociągnięta linia. Lecz wolę czuć to , niż smutek, który wtedy znika. Widzę tylko wtedy konia na kartce i jestem z siebie dumna. Dlatego kocham moją pasję, bo to mi pomaga, to mnie dowartościowuje, to jest piękne.