Czuje, jak to wszystko mnie obciąża. Potrzebuje odpoczynku,ale nie snu. Wtedy może przyśnić mi się to czego nie chce, o czym chce już zapomnieć. Wstaję, wyciągam książkę i szukam odpowiedniego wątku. Widzę piękne zdjęcie. Koń w kłusie z rozwianą grzywą."To jest to" myślę. Wiem,że skupię się na tym, na zarysowanych mięśniach, głębokich oczach i idealiźmie tego (pozornie) zwykłego zwierzęcia. Wyciągam białą kartkę, oczekującą bym dała jej życie. Wyciągam ołówek i ostrzę go precyzyjnie. Niecierpliwie się już, chcę rysować, chcę się odłączyć od świata, chce zapomnieć. Najpierw szkielet, delikatny szkic. Później już włączam muzykę i odłączam się od świata.Jestem tylko ja i kartka. Mocno cieniuje by odzwierciedlić piękno tego zwierzęcia, by patrząc na ten rysunek czuć lekkie ruchy i majestat tego konia. Nie czuje nic. Ani głodu, pragnienia,smutku,radości. Tylko skupienie na kartce i końcówce ołówka. Kiedy kończę mam już mniej sił. Zostaje biała niedociągnięta linia. Lecz wolę czuć to , niż smutek, który wtedy znika. Widzę tylko wtedy konia na kartce i jestem z siebie dumna. Dlatego kocham moją pasję, bo to mi pomaga, to mnie dowartościowuje, to jest piękne.
W ręce Liloo trafia stara lampa, przypominająca tę z historii o Alladynie. Okazuje się, że porównanie jest jak najbardziej słuszne, a dziewczyna nieopatrznie uwalnia uwięzionego w niej od setek lat ducha. Obiecuje on spełnić jej pięć życzeń, ale okazuje się, że to nie jest takie proste, jak się na początku wydaje. Dżin niezbyt przejmuje się konsekwencjami, złośliwy los wtrąca swoje trzy grosze i po krótkim czasie Liloo dochodzi do wniosku, że życie bez baśniowego stwora było o wiele łatwiejsze. Gdzie zaprowadzi ją magia i czy naprawdę życzenia dadzą jej szczęście?