Ta opowieść jest bipolarna. Za dnia pełna szczęścia i miłości, nocą zaś okrutna i przepełniona cierpieniem. Nie złamie ci serca, nie zmusi do łez. Po prostu jest. Tak jak i my jesteśmy. A skoro już istniejemy, dajmy się choć trochę poznać. Audrey to dziewiętnastoletnia dziewczyna z niepewną przyszłością i stadem demonów w głowie. Jedynym, co trzyma ją na tym świecie jest świadomość, że od niej zależy życie innych. I on. Chłopak, dzięki któremu czuła się choć trochę szczęśliwa. To tyko siedem marnych dni, kolejny tydzień w roku. Ale te dni nie są ucieczką od mroku. Siedem dni - czas, który nieubłaganie zbliża ją do podjęcia decyzji, gdzie tak właściwie znajduje się jej miejsce. Tylko czy możemy mówić o racjonalnym myśleniu, jeśli w grę wchodzą emocje? ''Nie mogę uwierzyć, kiedy widzę, że mój egoizm doprowadził nas właśnie tutaj, do jednego pokoju, jednego łóżka i tego samego powietrza, którego łakną nasze płuca, bo wiem, że moje rany sięgają zbyt głęboko, by o sobie nie przypomnieć.''