Najchętniej bym to usunęła.
Uświadomiłam sobie, jak... nieodpowiednio brzmiał mój Akira. Zepsułam go, w scenariuszu bynajmniej.
Żeby go naprawić, będę musiała zacząć od początku... ale to nie dziś, nie teraz. Może kiedyś.
Szanuję jednak to, że ktoś już przeczytał to, stąd, dlatego nie usunę tego.
Nie odpowiadam jednak za wszelkie błędy i ,,dziecinność'' tekstu; pisane trzy lata temu (2014).
Zbliżał się koniec.
Cała Japonia upadła na kolana przed jednym mężczyzną.
Wcześniej, znany tylko wśród graczy Igury; Re II; mężczyzna, o oczach koloru krwi, którą zabarwione było jego ostrze.
Shiki.
Nie ma nazwiska; nie wiadomo nawet, czy to jego prawdziwe imię... ale wszyscy wiedzą jedno. To on jest władcą absolutnym; to jemu nikt nie może się sprzeciwić. Chyba, że pragnie bolesnej śmierci.
Shiki nie ufał ludziom. Nadal im nie ufa.
Ale zrobił wyjątek.
I to właśnie ów wyjątek, utrzymywał on u swego boku; buntownika z natury, o srebrnych, pełnych determinacji oczach.
Akira nie spodziewał się, że to właśnie tak będzie wyglądało jego życie.
Zamiast spokojnego mieszkania w centrum miasta z jego najlepszym przyjacielem... znalazł się na odludziu, w murowanej fortecy, a po Keisuke zostały mu tylko wspomnienia i zakrwawiony sztylet.
Ale te przebłyski o przeszłości... one nie były ważne. W końcu teraz miał innego, ważniejszego towarzysza...
Shiki nie widział już w Akirze robaka; żałosnego szczura. Ale nie widział w nim też równego sobie...
...wręcz przeciwnie. W każdej sytuacji stawiał go na piedestale; gdyby nie jego duma, to by otwarcie go sławił.
Ale on nawet nie powie tego na głos. Z resztą, nie musi. Akira wie.
Wydawało by się, że ufają sobie bezgranicznie... więc dlaczego wciąż nachodzą ich wątpliwości?
Wydawało by się, że zbliżał się koniec... ale nie dla nich. Dla nich, to dopiero początek.
Przyznam, że wystarczyło jedno spojrzenie, żebym dosłownie przepadła dla jego brązowych oczu. Jedno spojrzenie i już nie mogłam spać spokojnie. Przez całe moje trudne, piętnastoletnie życie nie poczułam się tak jak w tamtym momencie gdy Pablo zabrał mnie na jeden ze swoich treningów.
Nie wiedziałam nawet kogo tam wtedy spotkam i jak wszystko potoczy się dalej...