Był aniołem zniszczenia. Abbadonem. Tym, który zasiadał na samym dnie piekieł, który wciągał do otchłani. Ale był też szczupłym chłopcem, z zadziornym uśmieszkiem i delikatnie zarysowaną szczęką. Chłopcem o dużych, pełnych bólu oczach i nieczystym sumieniu. Jego ramiona pokrywały tatuaże, symbol Szatana, a włosy opadały niesfornie na czoło. Kim był? Moim Aniołem Stróżem.