"Kiedyś musiał się z tym zmierzyć. Ze sobą, z własnym sumieniem, z konsekwencjami podjętych decyzji. Moneypenny obudziła go telefonem, że znaleźli Bonda, co prawda nie do końca w jednym kawałku ale nie jest aż tak, źle jakby się spodziewali. Q o mało co nie oblał się poranną herbatą. Ulżyło mu. Przynajmniej nie będzie miał 007 na sumieniu. Wyliże się. Przecież lubił zmartwychwstawać..."