Jeszcze przez kilka sekund widzę wahanie w ich oczach, ale też samej postawie. Nieznacznie przygarbionych ramionach, stopach nadal skierowanych w moją stronę, zamiast do bezpiecznego azylu, który tym razem stanowią zwykłe drzwi do piwnicy. Kręcę głową i ponownie przenoszę wzrok na beżowy materiał kanapy, teraz udekorowany plamami krwi, tak intensywnymi, że przypominają ślady po soczystych owocach wiśni. Tylko jedna rzecz burzy ten finezyjny obrazek. Ciało, z którego życie uleciało w przeciągu ostatniej minuty, za pomocą jednego niewielkiego pocisku. Spoglądam w ciemne oczy, których pustka wywołuje przyjemne uczucie w moim organizmie. Do moich uszu docierają ciche odgłosy ciężkich, wojskowych butów na wypolerowanej posadzce. Nie mam powodów się oszukiwać w kwestii nadchodzących wydarzeń. Oboje doskonale wiedzieliśmy jak zakończy się nasza wspólna historia. Oboje mieliśmy przegrać, jednak to ty jesteś martwy, a ja mam jeszcze asa w rękawie.