Bliższe i głębsze relacje z kimkolwiek bywają trudne do utrzymania, czy też nawiązania. Dla niektórych wydają się być wręcz niemożliwe i z tego powodu ludzie boją się ich podejmować.
Ten strach wkrada się w codzienne życie, zaprzątając nam głowy. Czasem wydaje się być naturalny, w końcu przychodzi sam i zadomawia się głęboko w nas. Tłumaczymy się przed nami samymi na milion sposobów, szamoczemy ze sobą lub ignorujemy emocjonalną nieporadność.
Jednak jak spojrzymy na ten problem, będąc na froncie, pragnąc bliskości i jednocześnie nie chcąc narażać się na bolesną stratę?
Właśnie z tym problemem musi zmierzyć się Jean, który pierwszy raz od lat otrzymuje jakikolwiek list, a skreślone na nim słowa są dla niego jedynym lekiem na paraliżujący strach przed śmiercią.
Jak dalej potoczy się jego los, gdy w jego niepewnej codzienności pojawi się jeden jedyny pozytywny aspekt - pogodny bibliotekarz Bodt, który również przeszedł już osobiste piekło?
Pochłonięty pracą JK nie spostrzega, że jego małżeństwo chyli się ku upadkowi. Tkwiący z nim w beznadziejnej relacji Tae-hyung pewnego dnia postanawia odejść.
Wtedy wydarza się wypadek i doznaje amnezji, zapominając wszystko co związane z JK'em. Ich małżeństwo w jego głowie przestaje istnieć.
JK postanawia ten fakt wykorzystać i odzyskać uczucie męża.
Czy przyzna się, że Tae-hyung chciał od niego odejść czy skorzysta z szansy na odbudowę związku nawet za cenę kłamstwa?