Krople deszczu delikatnie spadały z nieba. Można by rzec że pogoda była nie najlepszą dla lata. [K.W] włosa uciekała do domu zakrywając się cienką oraz małą książeczką. Śmiała się ze swojego stanu, dopóki nie zauważyła czegoś ciekawego. Niski zielonowłosy chłopak wraz z brązowowłosą dziewczyną szli w kierunku tajemniczego lasu. Nagle pojawił się przed nimi wysoki nastolatek, który gestykulował energicznie rękoma i krzyczał coś o nieodpowiedzialności. Nim dziewczyna się obejrzała przestało już padać. Schowała książkę do plecaka, po czym podeszła bliżej.
— Tam jest niebezpiecznie, a po za tym nie można tam wchodzić! — granatowłosy kontynuował swój monolog.
[K.O] oka chichrała przez jego zachowanie. Mimo że jej Quirk już się nie objawiał, dziewczyna zdążyła zaprzyjaźnić się z pobliską watahą. Z myślą że zwieją jak zobaczą jednego wilka tak jak jakiś blondyn dwa dni temu, odeszła. Gdy znalazła się w skromnym pomieszczeniu padła na łóżko. Farba odrywała się od sufitu, a lampa zwisała na jednym kabelku.
— [T.I]! — uszała szorstki głos z dołu. — Chodź że tu natychmiast! — poważny ton jakim te słowa zostały wypowiedziane przestraszył nastolatkę.
Powoli schodziła po schodach z wysilonym uśmiechem. Przecież nic złego nie zrobiła. Złość na twarzy wysokiej kobiety przyprawiła ją o dreszcze.— J-jestem! — oznajmiła.
Złotooka spojrzała na nią z pogardą, jakby właśnie utopiła świnkę morską, pupilka swojej matki.— Dziewucho, czy ty rześ zgłupiała? — [T.N] patrzyła się na nią w zdziwieniu. Wyraz twarzy blondynki onieśmielał ją. Żadne słowo nie mogło wydobyć się z jej ust. Okularnica widząc to, kontynuowała. — Jak mogłaś zamoczyć cenną recepturę? — zza pleców wyjęła cały mokry plecak oraz książkę. Puściła torbę na ziemię i przekartkował parę stron z lejącym się atramentem tak, aby to wszystko widziała. — Co z ciebie za dziecię? Charakter i wygląd, po ojcu. Wraz z tym idiotycznym uśmieszykiem. Och, zejdź mi z oczu dziecko. Idź że dokup maść na szybsze kojenie zadrapań, w domu się skończyła! — rozkazała. Dosłownie cisnęła w nią monetami, nie zważając na to, czy je złapała.
[K.W] włosa musiała kucnąć aby pozbierać pieniądze. Wyszła z domu jak najszybciej, przez przypadek trzaskając drzwiami.
— Ops! — szepnęła. Jej matka widząc ją przez okno prosto przed drzwiami, krzyknęła aby ją upomnieć.
— A spróbuj jeszcze raz trzasnąć tymi drzwiami, to pójdziesz spać o dwudziestej! — dodała na odchodne.
Nastolatka przyzwyczajona do częstych nerwów matki, skierowała się w stronę targu. Opuszczając teren swojego zamieszkania, zamknęła furtkę. Stukała butami o brukową kostkę, od czasu do czasu podskakując. [T.I] nuciła sobie pod nosem swoją ulubioną piosenkę i pełna energii, ponownie była nastawiona optymistycznie na świat. Jednak spokój nie trwał długo.
Z lasu wydobył się dziewczęcy krzyk. [K.O] oka strasznie się przestraszyła. Zdała sobie sprawę, że to właśnie ta brązowowłosą dziewczyna, która poszła do głębi czychających na nią niebezpieczeństw, wraz z dwoma chłopcami. Jednak nie był to na tyle głośny odgłos, aby było go słychać w centrum aktualnej wioski, czy na pobliskim targu. Gdyby się zastanowić, to był raczej odgłos zachwytu.
Nastolatka starała sobie to w mówić. A nawet gdyby tam poszła, nie miałaby szans, gdyby to była ta ogromną bestia. Stwierdziła że bez swojego Quirk nie może sobie poradzić, więc z pokorą podeszła do jednego ze stoisk. Obsługiwał je wysoki brunet o zielonych, intensywnych jak trawę oczach.
— Maść na przecenie! To już ostatnia! — próbował zwabić klientów. — oryginalne lekarstwo na grypę!
[T.I] uśmiechnęła się pod nosem, po czym pokiwała głową na boki. Może i chorowanie na grypę ostatnio się podniosło, ale nie były to przypadki śmiertelne. W tem się zorientowała. To przecież był Pan Kirishima, ojciec jej kolegi z podstawówki. Podeszła do stoiska i wyłożyła cenę ziół.
CZYTASZ
⌜Lament of the fallen⌟ Twoja własna historia ✯ Boku No Hero Academia ✯
FantasyBohaterowie upadli. Złodżyńcy upadli. Na ziemi tylko pięć procent ludzi posiada dar, który również zanika. Natura się sprzeciwia. Lasy zajmują co raz większe obszary Wielki potwór się rodzi. Ludzie cofają się w przeszłość. Wilki chodzą po ulicach, a...