Prolog

1.2K 105 153
                                    

Wszystko działo się przerażająco szybko. Z każdej strony leciały zielone promienne zaklęcia, które w każdej chwili mogły mnie zabić. Byłam taka zdezorientowana. Tak długo rozmyślałam o tej chwili, wyobrażałam sobie tysiące możliwych scenariuszy, jak może wyglądać ta ostatnia, najważniejsza bitwa, w której wszystko zostanie rozstrzygnięte - jednak teraz, gdy znalazłam się w tej sytuacji, a nic nie szło po mojej myśli, nie wiedziałam, co mam robić.

- HERMIONA! - nagle usłyszałam głośny krzyk i zobaczyłam najważniejszą dla mnie osobę. Rona. Tego, z którym chciałam spędzić całe życie. Moim priorytetem było, żeby nic mu się nie stało. I Harry'emu. I Ginny. Oni byli dla mnie wszystkim, całym światem. Nie było mi jednak dane dalej nad tym rozmyślać, ponieważ nagle poczułam okropny ból w każdej najmniejszej komórce mojego ciała. Poczułam, jak upadam i uderzam głową o twardą ziemię. Dalej nie było już nic. Tylko totalna ciemność.

D***

​Mój największy koszmar właśnie się spełniał. Bałem się tego dnia, od kiedy Czarny Pan powierzył mi zadanie zabicia Dumbledora. Bałem się, od kiedy zrozumiałem, że on naprawdę wrócił. Bałem się, od kiedy zacząłem rozumieć, co się dzieje, i że od tego już nie ma odwrotu. Teraz nie mogłem zmienić strony, choć bardzo bym tego chciał. Byłem Śmierciożercą. Tym, którego wszyscy się bali, choć ja bałem się samego siebie. I właśnie to było najgorszą rzeczą w tym wszystkim.

​Teraz jednak toczyła się walka i musiałem dbać o własne bezpieczeństwo. Robiłem co mogłem, żeby uchronić się przed wszystkimi niebezpiecznymi zaklęciami i nawet dobrze mi to wychodziło. Jednocześnie starałem się jak najmniej celnie strzelać w przeciwników. Tak naprawdę  chciałem, żeby zwyciężyli, żeby mój koszmar, trwający od dwóch lat, w końcu się zakończył.

​W tej chwili zobaczyłem Astorię. Astorię Greengrass. Tylko dzięki niej jeszcze dawałem sobie radę. Ona dodawała mi sił. Mogłem powiedzieć jej wszystko, zawsze mnie wysłuchiwała, mimo że często miała inne plany, to i tak mogłem na nią liczyć. Była taka dzielna, nie znałem odważniejszej osoby. Byłem tak wielkim szczęściarzem, że ją miałem. Choć tak naprawdę nie zasługiwałem nawet na jej uwagę.

​Ta chwila nieuwagi słono mnie kosztowała, ponieważ po chwili zostałem spetryfikowany przez jakiegoś Gryfona i skutecznie ogłuszony, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Dalej nie było już nic. Tylko totalna ciemność.

K***

​Bitwa w końcu się skończyła. Wygraliśmy. Jednak straty nie tylko materialne, ale też te w ludziach był ogromne. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, jak ma dalej działać nasza społeczność. Patrzyłem na twarze ludzi pogrążonych w żałobie i tych, którzy już nigdy się nie uśmiechną, nie zapłaczą, nie skrzywią. To było przerażające, ale nie mogłem się teraz poddać, musiałem walczyć dalej. I właśnie w tej chwili zostałem wytrącony z rozmyślania.

- Kingsley! - krzyknął jeden z aurorów. Miał złamaną rękę, jednak ogólnie wyglądał dość dobrze.- Chodź do środka. Musimy naradzić się, co mamy zrobić z tym wszystkim.

Poszedłem tam i właśnie wtedy zapadła decyzja, która zmieniła życie tak wielu ludzi- wszyscy czarodzieje, nie mający bezpośredniego udziału w ministerstwie oraz ci poważnie ranni, mają mieć wyczyszczoną pamięć na czas odbudowy magicznego świata. Nikt jednak nie podejrzewał, że może ona nigdy im nie zostać zwrócona.

K***

- No dobra, to sprawę Greengrass już mamy załatwioną, teraz czas na Granger. Co z nią robimy? - zapytałem stojących obok mnie aurorów.

- Miała dość poważne obrażenia po crucio, podaliśmy jej kilka eliksirów i już jest lepiej. Uważam jednak, że i tak powinna się znaleźć pod jakąś opieką lekarską, dlatego już załatwiłem jej miejsce w jednym z mugolskich szpitali - opowiedział mi wszystko jeden z ludzi.

- Dobry pomysł, a co ze zmianą jej pamięci? Lepiej, żeby nie dowiedziała się o tym wszystkim. Ta strata na pewno by ją załamała.

- Zmodyfikowaliśmy ją tak, że będzie myślała, że miała wypadek samochodowy, w którym zginęli jej rodzice, a tylko ona przeżyła, w szpitalu wybudzi się ze śpiączki. Nie wprowadziliśmy żadnych wzmianek o dalszej rodzinie, jest silna, więc na pewno sama da sobie radę.

- Dobry pomysł - przyznałem. - A co robimy z młodym Malfoyem?

- Na niego już też mamy pomysł. Będzie zwykłym chłopakiem, mieszkającym razem ze swoja babcią w USA. Staruszce już zmieniliśmy pamięć, tak samo Draco, po przebudzeniu będzie myślał, że to tylko sen.

- Powiem wam, że wszystko świetnie wymyśliliście, nie potrzebujemy teraz więcej zrozpaczonych ludzi, tylko spokoju. Planujcie dalej, a ja idę się przewietrzyć - i mówiąc to po prostu wyszedłem.

H***

​Kiedy otworzyłam oczy, widziałam tylko biały sufit. Nie do końca wiedziałam, co się dzieje, jednak po chwili wspomnienia zaczęły wracać. Spokojna jazda, a nagle huk. Moi rodzice cali we krwi.

Zaczynało brakować mi oddechu. Próbowałam poukładać myśli w głowie, jednak na nic to się zdało. To wszystko naprawdę się wydarzyło, a ja zostałam sama jak palec.

Ręce zaczęły mi się trząść, gorąco uderzyło od środka, a łzy zaczęły płynąc strumieniami.

To nie może być prawda, po prostu nie może...

- Witam pani Hermiono, nazywam się Paul Smith i jestem pani lekarzem. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że w końcu się pani obudziła i będziemy mogli zacząć prawidłowe leczenie...

W tym momencie przestałam go słuchać, ponieważ mój świat właśnie się zawalił...

D***

​Obudziłem się cały zlany potem. Co za sen! Straszny, ale również ciekawy. Czego ta moja głowa nie wymyśli. Dla pewności rozejrzałem się po moim pokoju w domu ukochanej babci, jednak coś nadal mi nie pasowało. Jakby przed chwilą wydarzyło się coś ważnego, naprawdę istotnego, a ja po prostu o tym zapomniałem. Wstałem z łóżka i wyszedłem na balkon. Noc ta była wyjątkowo spokojna, a cisza po chwili zaczęła mnie uspokajać.

Nagle w mojej głowie pojawiła się dziwna myśl, jednak szybko odrzuciłem ją od siebie, wróciłem do pokoju i ponownie zasnąłem. Przecież magia nie istnieje. To, co mi się przyśniło, nie mogło być prawdą.

Niepamięć |DRAMIONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz