Prolog

9.5K 305 19
                                    

Prolog

Vivienne

Mocno zaciskając zęby, szłam z dumnie uniesioną głową wsparta na ramieniu ojca. Uśmiechałam się lekko i kiwałam głową na powitanie. Czasami przystawaliśmy, aby zamienić kilka słów z ważniejszymi gośćmi. Ojciec prezentował mnie z dumą, niczym myśliwy przedstawiający cenne trofeum. Potrafił świetnie udawać. Był perfekcyjny w tym, co robił. Spoglądał na mnie z dumą i czułością, zupełnie inaczej, niż kiedy byliśmy w domu.

– Uśmiechaj się do diabła. – Syknął mi do ucha, kiedy zatrzymaliśmy się przy stole, aby wziąć lampkę szampana.

Zrobiłam to. Posłusznie uśmiechnęłam się w obawie przed tym, co czeka mnie w domu, jeśli tego nie zrobię. Uroda to był mój jedyny atut w tym okrutnym świecie, a ja od dziecka wiedziałam jakie życie mnie czekało. Jako jedyne dziecko Marco Mercuzo i to w dodatku córka, miałam wyjść dobrze za mąż. Tak dobrze, jak to tylko możliwe. Marco potrzebował w tej chwili wysoko postawionego i wpływowego zięcia, aby utrzymać się na powierzchni. Jego pozycja była zagrożona, wielu planowało upadek Marco Mercuzo. Nikt za nim nie stanie, jeśli popełni błąd. Nie miał syna ani dziedzica, który pomógłby mu w walce z wrogami. Jeśli ktoś postanowi zepchnąć go ze stołka, po prostu spadnie, a jego miejsce zajmie ktoś inny. Ojciec doskonale wiedział, że nie mógł nikomu ufać, jedynie wysoko postawiony zięć, mógł być gwarancją jego sukcesu i nietykalności.

Poczułam mocny uścisk na ramieniu i w tej samej chwili spojrzałam prosto w oczy mojego ojca.

– Ricardo tu idzie. – Jego szorstki ton sprawił, że przeszły mnie dreszcze. To było ostrzeżenie. Wzrokiem mówił mi, że jeśli popełnię jeden głupi błąd, zrobi mi piekło w domu.

Uśmiechając się lekko do ojca popijałam szampana. Lata praktyki i życie z nim nauczyły mnie świetnej gry aktorskiej. Doskonałej wręcz. Jeden błąd mógł spowodować, że przez kolejny tydzień nie wstanę z łóżka. Musiałam być więc perfekcyjna w tym, co robię. Ricardo podszedł do nas, ścisnął dłoń ojcu, a moją uniósł, a następnie pocałował lekko przegub.

– Vivienne. – Uśmiechnął się do mnie na powitanie. Ricardo Terro dobiegał już czterdziestki i był szalenie przystojny. Miał czarne, krótko przystrzyżone włosy, ciemne oczy i wysportowaną sylwetkę. Był Donem i człowiekiem, który rządził nami wszystkimi. Ojciec czuł przed nim respekt, jak zresztą każdy. – Jak zwykle piękna i uśmiechnięta.

Za nim stało dwóch ochroniarzy. Nie opuszczali go na krok. Ricardo patrzył mi prosto w oczy, a ja po chwili uciekłam spojrzeniem do swoich dłoni. Nie mogłam, nie wypadało, abym dłużej na niego patrzyła. Za to także mogłam ponieść konsekwencje.

– Doskonałe miejsce na przyjęcie. – Starałam się nie krzywić słysząc słowa ojca. Zrobi wszystko, żeby wejść w tyłek Donowi. Chciał tam wejść, bo miał nadzieje, że Ricardo wspomoże go w umacnianiu pozycji. Marco w zeszłym tygodniu wpadł na świetny pomysł. Planował wydać mnie za mąż, za Tizziano, brata samego Dona.

– Pozwolisz, że zatańczę z Vivienne? – zapytał, ale nie czekał na zgodę ojca, tylko ujął moją dłoń i poprowadził w kierunku parkietu. Mijając ojca widziałam jego zaskoczone spojrzenie i dziwny błysk w oku.

Posłusznie poszłam na parkiet, a kiedy Ricardo położył dłoń na mojej talii, nie byłam w stanie powstrzymać grymasu na twarzy. Bolało jak cholera. Nie musiałam jednak nic mówić, bo Ricardo natychmiast zabrał dłoń z bolącego miejsca, a w jego oczach zauważyłam błysk złości i zrozumienie.

Kobiety patrzyły na mnie z nieskrywaną zazdrością. Nie było tajemnicą, że Ricardo nie tańczył prawie nigdy. Ostatni jego taniec... cóż, ostatni raz tańczył trzy lata temu ze swoją narzeczoną, która zginęła niedługo przed ślubem. Jak przez mgłę pamiętałam, że byli narzeczeństwem blisko rok, że dziewczyna była córką jednego z podszefów, a kiedy zginęła, naciski ze strony familii ustały, przestano komentować kawalerski stan Ricardo. Cisza trwała dokładnie dwa lata i znów zaczęto naciskać na niego, że powinien się w końcu ożenić.

Widziałam i czułam, że Ricardo starał się obchodzić ze mną delikatnie. Tańczyliśmy spokojnie, bez szaleństw i półobrotów.

– Jak bardzo jest źle? – Jego nagłe pytanie wyrwało mnie z transu. O czym on mówił? – Vivienne, nie jestem głupcem. – stwierdził, kiedy nie odpowiedziałam. – Żebra?

– Żebra. – Przyznałam cicho i spuściłam wzrok. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby się przyznać. A jeśli to był spisek i Ricardo doniesie ojcu, że się skarżyłam?

– Wychodzimy. – Rzucił szybko i poprowadził mnie w kierunku wyjścia na taras. – Twój ojciec poszedł na brandy i cygaro. Niczego nie zauważy.

Poszłam za nim, świadoma tego, że jeśli ojciec zorientuje się, że byłam sama z mężczyzną będzie o wiele gorzej niż wczoraj, kiedy odmówiłam pójścia na przyjęcie. Ricardo był niebezpiecznym mężczyzną, w końcu dowodził całą tą zgrają morderców, przemytników i pseudo biznesmenów, ale zawsze traktował mnie z szacunkiem. Nie krzywdził kobiet. Stanęliśmy nieopodal wejścia na taras, a Ricardo przyglądał mi się uważnie.

– Nie będę owijał w bawełnę Vivienne. – zaczął, przecierając dłonią zmęczoną twarz. Z tego, co słyszałam dzisiejszej nocy dogrywali bardzo ważny kontrakt dotyczący broni. Na pewno spał niewiele. – Wiem, co robi ci Marco, wiem, że trwa to od lat. Mam dla ciebie propozycje dolcezza.

Poruszyłam ustami, ale z mojego gardła nie wydostał się żaden dźwięk. Ricardo chciał mi pomóc? Chciał wyciągnąć mnie z tego piekła?

– Jaką? – zapytałam drążącym głosem.

– Będziesz bezpieczna. Przysięgam na wszystko, co dla mnie święte, że nigdy cię nie skrzywdzę. Dam ci choć namiastkę wolności, której tak potrzebujesz. Będziesz mogła decydować o sobie w miarę możliwości. Będziesz mogła spełniać marzenia.

– Wiesz, że nie mogę uciec. – odezwałam się po chwili. Czy Ricardo chciał mnie sprawdzić? Chciał sprawdzić, czy będę w stanie uciec? Jeśli ucieknę, zabiją mnie. Miałam gówniane życie, ale nie chciałam umierać. Gdzieś w głębi duszy miałam przeczucie, że kiedyś mogę być szczęśliwa. Nie mogłam się poddawać.

– Wiem głuptasie. – zareagował, śmiejąc się cicho. – Jestem w stanie uwolnić cię od Marco i zapewnić w miarę normalne życie, bez bicia i poniżania. Będę dbał o ciebie Vivienne, przysięgam. Będziesz musiała tylko zrobić dwie rzeczy.

– Jakie? – zapytałam głosem przepełnionym nadzieją.

– Będziesz musiała za mnie wyjść, to po pierwsze.

– A po drugie? – Mogłam wyjść nawet za samego diabła, jeśli obieca mi to wszystko, co obiecał Ricardo i uwolni mnie od ojca.

Ricardo nachylił się nade mną, a ja poczułam jak jego ciepły oddech owiewał mi policzek.

– Będziesz musiała mi przysiąc, że moja tajemnica będzie z tobą bezpieczna Vivienne, że zabierzesz ją do grobu i nigdy nikomu jej nie wyjawisz.

– Wyjdę za Ciebie. – szepnęłam drżącym głosem. – I przysięgam, że to zostanie między nami.

Ricardo kiwnął lekko głową i uśmiechnął się nieznacznie. Przypieczętowałam swój los w tej właśnie chwili. Patrzyłam w jego oczy i w tej samej sekundzie zyskałam pewność, że będę z nim szczęśliwa, że zrobi to wszystko, o czym mówił. I miałam racje. U jego boku naprawdę zaczęłam żyć i przestałam się bać. Trzymałam jego sekret w ogromnej tajemnicy i wspólnie robiliśmy wszystko, żeby nie ujrzał światła dziennego. Ricardo również dotrzymał słowa. W dniu naszego ślubu naprawdę zaczęłam żyć. Byłam szczęśliwa.

Tylko Iluzja premiera 03.08.2022Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz