154 19 75
                                    

to pierwsze, co piszę na wattpadzie z perspektywy osoby trzeciej, więc może być trochę średnio, za co serdeczne przeprosiny!!

5000 słów specjalnie dla was, jako również prezent dla mnie z okazji roku od wrzucenia na bojesiesiebie (gdzie zapraszam po normalne ff) "half dead", od czego wszystko się zaczęło! 😻

narcystycznie.

zapraszam!

______________________________________

Marcelina siadła za biurkiem, czekając na pierwszego pacjenta tego dnia. Odkąd pamiętała, zawsze interesowała się psychologią. Kartkowała książki, której o niej opowiadały, oglądała filmy, słuchała, aż w końcu skończyła studia z tytułem magistra w tej właśnie dziedzinie. Mimo, że powinna, to nie wybrała sobie danej grupy osób, którym chciała pomagać. Często przyjmowała dzieci z problemami, tak samo, jak dorosłych. Czasem osoby po szczególnych przejściach, czasem takie, które po prostu się niepokoją. Wizyty kontrolne i kolejne sesje, z tymi samymi pacjentami, których historie już znała.

To nie było tak, że ją to nudziło.

Chodziło o to, że po prostu wiedziała, co to wszystko znaczy. A mimo tego i tak wybrała ten zawód. Mimo tego, że wracały do niej wspomnienia, wciąż słuchała ludzi i starała się im pomóc. A później zastanawiała się, jak to się stało, że jest tu, gdzie jest.

To tak samo jak z Warszawą. Zawsze ją tu ciągnęło i nie mogła się temu oprzeć. Była z siebie dumna, że napisała maturę na tyle dobrze, żeby tu zamieszkać i skończyć studia. Spełniła swoje marzenia i spełnia je dalej. Tłok wielkiego miasta wciąż był jej obcy, bo wychodziła tylko do pracy, lub na zakupy. Nienawidziła go, a jednak wciąż tu mieszkała. Wciąż pomagała ludziom tu, a nie w małym miasteczku, w którym się wychowała.

Przestając rozmyślać i zaczynając skupiać się na pracy, złożyła karty w jeden, mały stosik i patrząc na zegarek, który lokalizował się na jej lewym nadgarstku odetchnęła z ulgą. Miała jeszcze piętnaście minut do rozpoczęcia pracy, więc podeszła do ekspresu, który stał na półce w rogu pokoju i zrobiła sobie kawę.

Popijając co raz z filiżanki, zaczęła zastanawiać się, kto dziś zawita pod jej skrzydła i komu będzie mogła dziś pomóc. Niewiele myśląc złapała za karty, które wcześniej idealnie ułożyła i zaczęła wykładać karty. Niektórych z tych ludzi kojarzyła, chociażby dlatego, że kiedyś mieli przyjść na sesję, ale jednak się na niej nie pojawili.

Jedną z tych osób był Igor Bugajczyk. Nigdy nie miał być de facto jej pacjentem, ale wiele razy miał się pojawić w poradni, która przyjęła ją do siebie. Często o nim słyszała, ale nie tylko z tego powodu. Był popularny i to było coś, co pewnie miało go tu przyprowadzić. Z tego co zdążyła zauważyć, był w jej wieku. I to było tyle z tego, co o nim wiedziała. Kiedyś obił jej się o uszy, ale totalnie nie interesowała się muzyką.

Nie lubiła jej. Interesowały ją bardziej książki, ale nigdy to. Wiele osób patrzyło na nią krzywo, gdy się o tym dowiadywali. Dlatego pozostawała sceptyczna co do nowych znajomości i wolała nie mówić o sobie za wiele.

I mimo, że jako psycholog powinna być otwarta na nowe znajomości i na świat, nie była.

Rozumiała, że popularność może przytłoczyć, mimo, że nigdy tego nie doświadczyła na własnej skórze. Żyła sobie spokojnie, bez zbędnych przeszkód. Nikt ani nic jej nie przeszkadzało. Miała pracę, własne mieszkanie, paru przyjaciół i rodzinę. Wystarczało jej tyle. Nie miała aktualnie ochoty na żadną miłość, ani zabawy. Nie miała na to czasu.

SESJA | reto one-shot ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz