Ten, co nauczył mnie uśmiechu

18 2 2
                                    

Jak zawsze usadowiłam się pod tym samym drzewem. Słuchałam świergotu kosa, siedzącego na nisko osadzonej gałęzi. Lekki wietrzyk delikatnie, niczym matczyny dotyk, muskał moją twarz. Błękitna sukienka lekko łopotała pod wpływem podmuchów. Blond włosy łaskotały policzki.

Uwielbiałam samotność. Cisza i spokój. Nikt nie może cię zranić. Tylko ty i twoje myśli. Jednak czasami czułam, jakby czegoś mi brakowało. Byłam tylko częścią. Nie myślałam, że w świecie jest moja druga połowa. Po prostu w to nie wierzyłam. Uznawałam, że tylko samotność daje mi szczęście.

Siedziałam tak i odpływałam w krainę wyobraźni, kiedy usłyszałam kroki. Podniosłam lekko powieki i zobaczyłam go.

Kasztanowe włos, kręcone włosy niesfornie falowały na wietrze. Prosty, smukły nos lekko zadarty do góry. Wyraźne, surowe rysy wynagradzał szeroki uśmiech bladych ust. Roziskrzone, orzechowe oczy delikatnie skryte były za wachlarzem pięknych, długich rzęs. Na lewym policzku, tuż pod okiem, miał maleńką, ledwie widoczna bliznę. Ubrany był w krótkie spodnie do kolan o kolorze węgla. Biała koszulka z rysunkiem lisa idealnie uwydatniała jego opaloną skórę. Stopy miał bose, a w dłoniach trzymał trampki.

Uśmiechał się do mnie przyjaźnie. Podszedł bliżej i kucnął przede mną. Zmarszczyłam brwi niezadowolona z takiego obrotu sprawy, choć w środku wręcz szalałam w akcie paniki. Miałam nadzieję, że sobie pójdzie. On jednak wyciągnął dłoń w moją stronę i powiedział.

- Cześć! Nazywam się Ignacy, a ty? - Jego uśmiech powiększył się jeszcze bardziej.

Ja uparcie milczałam. Myślałam, że tym go zniechęcę i znów będę sama. Brunet chyba miał inny plan.

- Jesteś mało rozmowna, co? Spokojnie, nie gryzę - zaśmiał się i chwycił mnie za dłoń.

Wyszarpnęłam się i podkuliłam kolana, chcąc jak najbardziej się od niego odsunąć. Wtulić się w drzewo, aby nie mógł mnie dosięgnąć. Chłopak widząc moja gwałtowną reakcję, zmarszczył brwi zastanowieniu, ale cofnął rękę. Usiadł jednak przede mną po turecku i ponownie się uśmiechnął.

- Masz bardzo ładne oczy. Piwne to chyba drugi, najładniejszy kolor. Moim zdaniem najpiękniejsze są niebieskie - mówił jak najęty. - Co tutaj robisz, tak sama? Nie wolałabyś spędzać czas z rodziną albo przyjaciółmi.

Milcząc pokręciłam delikatnie głową. Zawsze przy kimś obcym spuszczałam głowę i starałam się go ignorować. On był wyjątkiem. Coś mi kazało go słuchać i utrzymywać z nim kontakt wzrokowy, czego wcześniej unikałam za wszelką cenę.

- Mam pomysł! - krzyknął nagle, na co lekko podskoczyłam. - Przepraszam. - Podrapał się po policzku z zakłopotaniem. - Może będziesz wszystko pisała na kartce? Skoro nie chcesz mówić. - Z kieszeni spodenek wyjął mały notesik i ołówek.

Wyciągnął przedmiot w moją stronę. Niepewnie chwyciłam narzędzia do pisania. Podczas odbierania notatnika, przypadkiem musnęłam palcami jego dłoń. Czując dotyk obcej skóry, szybko zabrałam pliczek kartek i przycisnęłam do piersi. Brunet patrzył na mnie wyczekująco. Odetchnęłam głęboko i zaczęłam bazgrać na papierze.

Mam na imię Józia

- Dlaczego jesteś tu sama? - zapytał, przekręcają głowę w bok, niczym zainteresowany pies.

Lubię samotność. Ludzie są zbyt głośni i zbyt chaotyczni.

- To prawda - zaśmiał się, co niemało mnie zdziwiło. - Jednak dzięki ludziom możesz nauczyć się wielu rzeczy - dodał, uśmiechając się. - Widzę w twoich oczach, że jest jeszcze jeden powód, dla którego lubisz samotność. - Patrzył na mnie przenikliwie.

Ten, co nauczył mnie uśmiechuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz