- Po co mam udawać? - pyta patrząc w odbicie w lustrze.
- Co ja z tego mam? Wiecznie tylko się wyśmiewają... - odwróciła wzrok. -Podobno jestem zjebana! - zaśmiała się wracając wzrokiem do odbicia swych oczu.
- No i co mi powiesz? Przecież to tylko ja! - wrzasnęła na cały dom. Czuła pustkę. Mogła czuć dużo w tym momencie, ale nie czuła nic... Chciała tylko zniknąć z tego świata i nigdy nie wrócić, bo w końcu i tak nie miała tu nikogo, nic jej tu nie trzymało, więc co miała zrobić?
- SKOŃCZ TAK NA MNIE PATRZEĆ! - głośny krzyk rozniósł się po mieszkaniu, a zaraz po nim dziewczyna wbiła, cały czas trzymany w prawej ręce nóż w taflę lustra, rozbijając je. Świadomość tego co zrobiła, wywołała uśmiech na jej twarzy.
- Już nie będę się kryć po kątach, to i tak nie ma sensu - zaśmiała się, przekręcając głowę aby lepiej widzieć odbicie w ułamkach zwierciadła.
- Widzisz? Już cię nie ma! Nie będziesz mi już rozkazywać - z śmiechem opuściła pomieszczenie zwane łazienką i udała się do kuchni, odłożyć nóż, następnie wróciła do łazienki, by pozbierać odłamki wcześniej rozbitego przedmiotu i wyrzucić je do śmieci, zanim wrócą jej opiekunowie i dziewczynka, nazywana jej siostrą. Po posprzątaniu, skierowała się do jedynego miejsca w tym domu, w którym czuła się bezpiecznie, mianowicie swojego pokoju, gdzie okna zawsze zasłaniały rolety, a drzwi zazwyczaj pozostawały zamknięte. Wszędzie panował bałagan, jednak ona jako jedyna, zawsze w tym burdelu potrafiła znaleźć to czego w danym momencie potrzebowała. Talerze z jedzeniem, porozrzucane ubrania, książki i inne przedmioty, świetnie sprawdzały się jako kamuflaż dla jej tajemnic. Nikt nie podejrzewał, że w tym zorganizowanym chaosie można znaleźć nóż, którym dziewczyna czasem się cięła. Usiadła na łóżku i wzięła narzędzie, dzięki któremu odrywała się od świata, jednocześnie dając samej sobie kary, za niemal wszystko, co uważała w sobie za beznadziejne. Przejechała ostrzem po nadgarstku i poczuła którą ulgę, przejechała drugi raz i z oczu popłynęły jej łzy, nie były to łzy smutku, ani złości, w tym momencie nie odczuwała nic, łzy leciały same, a w jej głowie cały czas słyszała ten sam głos, mówiący tylko ,,jesteś do niczego" lub ,,zabij się wreszcie i tak nikt nie zauważy". Po zrobieniu ostatniej, szóstej kreski, wytarła łzy, wzięła nożyczki i poszła do pomieszczenia, gdzie chwilę temu różniła lustro. Nie lubiła swojego wyglądu, niczego w sobie nie lubiła, jednak nie miała pojęcia jak to zmienić. Stanęła na środku pokoju i przez wciąż lecące łzy, zaśmiała się, w sposób, który dla niektórych mógł wydać się przerażający, a większość, zdecydowanie powiedziałaby że nie zdrowy. Wzięła do ręki jedno pasemko swoich grubych i mocnych włosów, których nienawidziła i ścięła połowę z nich, zostawiła je w długości do pach, zrobiła też sobie grzywkę, a dwa pasemka po obu stronach twarzy jeszcze skróciła. Z szafki wyciągnęła, wcześniej ukrytą farbę i nałożyła ją na swoje włosy. Jej rodzice, nie pozwalali jej na to w ciągu roku szkolnego, ale w tym momencie miała to gdzieś, nie obchodziły ją tegoroczne egzaminy, ani to do jakiej szkoły się dostanie, bo wciąż nie wiedziała co chce robić w przyszłości. Przefarbowała włosy na ciemno fioletowe i minimalnie zadowolona, wróciła do swojego azylu. Położyła się na podłodze i zaczęła płakać, sama nie wiedziała do końca dlaczego, nie chciała tego robić, ale nie potrafiła zatrzymać słonych łez, płynących po jej policzkach. Leżąc tak, zaczęła się psychopatycznie śmiać, czego również nie umiała opanować. Po chwili przestała już próbować powstrzymywać płacz i śmiech, nie widziała w tym sensu. Wstała, otrzepała się i podeszła do szafy, z której wyciągnęła niebiesko-różową koszulkę, czarną spódnicę, kurtkę w kratkę i czerwone trampki. Przebrała się, przeczesała włosy, wzięła mały nóż i wyszła z domu. Poszła do pobliskiego lasu, w którym lubiła przesiadywać, gdy była wystarczająco daleko od miejsc zamieszkałych, na pniu drzewa wyryła sobie tarczę i przez następne parę godzin rzucała w nią ostrym narzędziem, ćwicząc tym samym celność. Będąc przekonaną, że opanowała to już do perfekcji, udała się do najbardziej znienawidzonej przez nią osoby. Przez uchylone okno dosięgnęła klamki i umiejętnie otworzyła sobie drugie. Weszła do środka sypialni. Na łóżku leżał, słodko śpiący, niczego nie świadomy ciemnowłosy nastolatek. Podeszła do niego, do ust wepchała mu jakiś materiał, znaleziony na szybko na podłodze i zatkała mu nos. Chłopak zaczął się dusić i tracić przytomność, co radowało dziewczynę. Jednak nie chciała dać mu tak szybko odejść. Puściła go, a ten odzyskawszy siły usiadł i wyjął z ust jak się okazało skarpetkę. Spojrzał na fioletowo-włosą i rozpoznawszy niedoszłego mordercę przestraszył się.
- C-Co ty tu robisz? - zająkał się.
- A wiesz... Byłam niedaleko i postanowiłam wpaść, odpłacić się za to co mi zrobiłeś przez ten czas... Ale spokojnie, nie jesteś jedyną osobą na mojej liście, a teraz się pobawmy! - wyciągnęła z kieszeni nóż i pomachała mu przed twarzą. Złapała go za rękę i podcięła mu żyły, po domu rozniósł się krzyk przerażenia i bólu. W oczach niebieskookiej wyraźnie było widać radość, pierwszy raz od tak dawna. Znów wepchnęła szatynowi skarpetę do buzi i patrzyła jak krew leci.