001 | Jestem zwykłym cieniem pośród codziennej jasności

165 8 1
                                    

        Idę korytarzem, ubrana zwyczajnie, choć widzę, że męska część uczniów się ślini na mój widok. Ta druga ku mej uciesze nieudolnie próbuje zabić mnie wzrokiem. Obok mnie - Blaze.  Muszę przyznać, że z niewielu rzeczy, które się rodzicom udały, my jesteśmy na pierwszym miejscu. 
        Trafiamy pod klasę, w której mamy mieć pierwszą lekcję, brat wita się ze znajomymi. Móją uwagę przykuł pewien chłopak. Szatyn, rozwichrzona grzywka, szara bluza, czarne rurki, białe force'y. Czuję, że się czerwienię. Blaze łapie go za rękę i klepią się po plecach. Zaczynają coś szeptać, lecz udaje mi się wychwycić z tego mało co. 
- To ona? - zaczyna nieznajomy. 
- A myślisz, że kto? Oczywiście, że ona - odpowiada Blaze. 
- Trzeba otworzyć portal, masz buzdygan? 
- Przecież wiesz, że się bez niego nie ruszam. Jest w oficerkach. 
        Czyżby klasa wojskowa to tylko wymówka? O co chodzi? Jaki buzdygan? Co oni.. Ugh.. 
- Cześć, chłopcy. O czym rozmawiacie? 
- O, Astrid, to jest Jeffrey - przedstawił nas, a Jeff nachylił sie by pocałowac mnie w policzek. 
- Na co komu lekcje, chodźmy na powitalną kawę, co wy na to? - rzekł. Z bratem popatrzeliśmy po sobie. Teraz miała być matematyka. 
- Jestem za - powiedzieliśmy zgodnie kiwając głowami w geście aprobaty. 
        Dyskretnie umknęliśmy spoza widzenia nauczycieli. Gdy zadzwonił dzwonek schowaliśmy się do toalety. Blaze wyjął jakąś pałkę z cholewy i wyszeptał cicho 'transitus'. Ledwo zakręciło mi się w głowie i byliśmy w, niestety tylko z pozoru, normalnym miejscu. Był to pokój z jednym łóżkiem, szafą, komodą i małym, szarym dywanikiem. Jednym słowem bardzo skromnie. 
- Rozpyliłeś coś tym gównem w powietrzu, czy może bawisz się w Pottera? Czemu obydwoje jesteście w przypałowych mundurach z podobizną smoka na piersi? Czemu weszliśmy do jakieś kanciapy? Co tu się kurwa dzieje? 
- Assie, nie denerwuj się tak. Jesteśmy oficerami, strażnikami, jak zwał tak zwał. Jesteś nam potrzebna. 
        Gdyby to był chat, chętnie napisałabym po prostu '?'. Ale tutaj nie ma tej cholernej możliwości. Uniosłam brwi w pytającym geście. 
- Wiesz co? Ty mi tutaj głupoty pieprzysz, a ja się pewnie najebałam i to jest jakiś pojebany sen - powiedziałam i uszczypnęłam się jak Alicja z Krainy Czarów. 
        Spojrzeli tylko po sobie, wzruszyli ramionami. 
- No nic, chodź, zaprowadzimy cię do babci Lizzy. 
- Przecież ona, Blaze, nie żyje od jakić dwunastu lat. 
- Mylisz się, kotku - szepnął mi do ucha Jeffrey. Po moich plecach przeszły ciarki podniecenia. 

Cześć, kochani! 
Pierwszy rozdział po długiej przerwie od prologu jest. Mam nadzieję że się podoba. Komentujcie i piszcie czy się podoba ;** 
Weny i miłego wieczoru ! 
xoxo 

Am I Angel?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz