Wstałem jak zwykle po godzinie siódmej, od razu zszedłem do kuchni, by sprawdzić czy śniadanie gotowe. Wanda, nasza kucharka, akurat nakładała do stołu i z wielka radością krzyknęła:
-Dzisiaj jako posiłek wybrałam parę dań, które może pan sobie wybrać, panie Damianie.-wskazała na dwanaście talerzy, każdy z czymś innym.
-Dziękuję Wando, ale dziś zjem tylko naleśniki.-uśmiechnąłem się szyderczo siadając na krześle.-Wiesz gdzie są moi rodzice?-spytałem.
-Jak codzień, są już w firmie.-rzekła wychodząc z kuchni.
-A czy powiedziałem żebyś już wyszła?! Wracaj tu!-krzyknąłem do niej dość głośno.
Wystraszona kobieta przybiegła jak najszybciej i stanęła przede mną na baczność.
-Bardzo przepraszam, myślałam, że w niczym nie będę już potrzebna. W czym mogę jeszcze pomóc?
-Zrób mi koktajl.-machnąłem rękami.

Po zjedzeniu śniadania i obejrzeniu jednego odcinka serialu, poszedłem do parku trochę pobiegać. Codziennie staram się robić chociaż cztery kilometry, żeby utrzymać formę. Wkońcu bycie najlepszym zawodnikiem w drużynie i jednocześnie kapitanem ma swoje plusy i minusy. Powietrze było rześkie, ale jak zwykle unosił się smród spalin i papierosów. Jakieś dwie dziewczyny przyglądały mi się, jakbym był największym ciachem w mieście-i w sumie tak było.

-Na co się gapicie, wieśniary?-zaśmiałem się i pobiegłem dalej.

Nienawidzę tych wszystkich wzroków beznadziejnych dziewczynek, które myślą, że mi dorównują i że mają jakieś szanse. Nigdy nie tknąłbym kobiety, która nie ma pieniędzy albo ma ich mało. Brzydzę się takimi. Kobieta powinna mieć klasę, najbogatsze sukienki, kosmetyki i biżuterię. Powinna być najpiękniejsza i mieć największą willę w mieście. Choć wiem, że takich tutaj nie ma. Miałem kiedyś dziewczynę, ale potem jej rodzina zbankrutowała. Nie tęskniłem za nią. Nie wiem co mniej zamożni ludzie widzą w innych mniej zamożnych ludziach. Okropność.
Po bieganiu poszedłem do mojej łazienki wziąść prysznic przed szkołą. Studia mnie nudzą, nie rozumiem po co mam studiować, jak i tak mam kasę.

Wszedłem do środka i jak zwykle wszystkie oczy były skierowane na mnie. Podszedł do mnie mój jedyny przyjaciel Karol i lekko machnął głową.

-Jak dzień?-spytał, czekając na odpowiedź.
-Beznadziejnie, bo muszę tu być.-przekręciłem oczami.

Karol mnie rozumiał, też pochodził z bardzo zamożnej rodziny i chciał jak najbardziej unikać wszystkich i wszystkiego co ma małą wartość.

-Wieczór filmowy u mnie dziś w sali kinowej?-zapytałem.
-Może być, przyjdę o dziewiętnastej.

Nim zdążyłem odpowiedzieć, większość studentów zaczęła gwizdać, piszczeć i cicho obgadywać. Spojrzałem w stronę, w którą się patrzeli i moim oczom ukazała się blondynka w czerwonej sukience, z wielką torebką i pełnym makijażem. Wyglądała nawet znośnie, ale totalnie nie w moim guście.

-Jest fenomenalna.-szepnął ktoś za mną.
-Założę się, że nosi podróbki bo nie stać ją na oryginalne.-powiedziałem do Karola przewracając oczami.
-Na stówę.-przytaknął.-ona idzie w naszą stronę.
-Czołem.-podała nam dłoń i machała biodrami z jednej nogi na drugą.
Jej niebieskie oczy wpatrywały się w nas i oczekiwały jakiejkolwiek odpowiedzi.
-Ile zarabiasz?-zapytał Karol.
-Czego chcesz pustaku?-spytałem.
-Podacie mi rękę czy nie, głuptasy?-zaśmiała się.
Plujnąłem śliną w jej dłoń.
-A więc tak sie zachowuje dżentelmen.-przytuliła mnie.
Nie rozumiałem zbytnio, czego chce i o co jej chodzi.
-Możesz nie przytulać się do mnie tą szmatą?-wskazałem na jej sukienkę.
-Oj, przepraszam..-odsunęła się w pośpiechu.
-Czego od nas chcesz, debilko?-zapytał Karol.
-Ponoć macie mnie oprowadzić po uniwersytecie.
W tamtej chwili miałem ochotę ją zabić, ale nie miałem wyboru. Podczas zwiedzania szkoły okazało się, że nazywa się Lidia i że pochodzi z jednej z bogatszych rodzin. Ulżyło mi. Na szczęście jej sukienka to nie podróbka, a ona jest idealnym towarzystwem dla mnie i mojego kumpla.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 19, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Rich loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz