Część 4

1K 18 13
                                    

Ula obudziła się rano z potwornym bólem głowy. Na szczęście lekarze nie widząc nic niepojącego w jej wynikach, a także mając pewność że pacjentka jest pod stałą opieką neurologa, pozwolili jej wczoraj wieczorem wyjść ze szpitala. Nie cierpiała szpitali i każdy pobyt w nim kończył się dla niej kilkudniową migreną. Nie inaczej było i tym razem. Już w nocy wstawała aby zażyć środki przeciwbólowe, które szybko uśmierzyły pierwsze bóle i pozwoliły jej spokojnie zasnąć.

Znów jej się śnił. Nie było tygodnia, żeby jej się nie śnił, ale ten sen był inny jak wszystkie. Nigdy nic do niej nie mówił. Zawsze tylko patrzył na nią z nieodgadnioną miną, a dziś nie tylko uśmiechał się do niej szczęśliwie to jeszcze gładząc ją po policzku szeptał „To ty, to naprawdę ty. Wreszcie cię odnalazłem".

Niewiele pamiętała z wczorajszego dnia, ale miała wrażenie... była niemal pewna, że w parku to był on! Że to właśnie Marek im pomógł. To jego twarz, choć bardzo już nie tak młodzieńczą jaką zapamiętała sprzed lat, to jednak właśnie jego twarz widziała gdy mężczyzna kładł ją na ławce. Słyszała też jego głos wypowiadający jej imię. Głos, który rozpoznałaby wszędzie. To musiał być on! Musiała porozmawiać o tym jednak z rodzeństwem. Musiała mieć stu procentową pewność, że wczoraj w parku spotkała człowieka, którego nadal mocno kochała.

- O, już wstałaś – powitał ją w progu kuchni Jasiek. – Siadaj, Beatka w łazience śniadanie już prawie gotowe. Jak się czujesz?

- W porządku – odpowiedziała nalewając sobie herbaty do szklanki.

- Będziemy musieli pojechać potem na policję i złożyć zeznania. Podobno to kolejny przypadek w ostatnim czasie jak jakiś facet okrada kobiety.

- Jasiek, czy ty wiesz kto nam pomógł? - zapytała Ula nie zważając na to co mówił jej brat. - Kto wezwał pogotowie?

- Jakiś facet, słyszał krzyki Beaty i podbiegł do was.

- Nie wiesz kto to był? – dopytywała, jednak Jasiek, zgodnie z prośbą Marka, starał się go nie wydać.

- Nie, skąd? Mnie tam nie było, Beti też mówiła, że go nie znała.

- Kogo nie znałam – zapytała z zaciekawieniem młoda Cieplakówna siadając do stołu.

- Tego pana, co wczoraj po karetkę zadzwonił.

- A! No to nie mam pojęcia kto to był. Podszedł, pomógł i jak karetka przyjechała to chyba sobie poszedł.

- A ty jak się do szpitala dostałaś?

- No jak to jak?! Przecież w karetce z tobą jechałam – odpowiada pewnie dziewczynka smarując tosty dżemem.

- Naprawdę? Nie pamiętam. Wydawało mi się, że cię tam nie było.

- Nie chcieli mnie wziąć, ale zaczęłam udawać, że mnie też ręka boli, bo się na mnie przewróciłaś.

Ula nie do końca była przekonana co do stwierdzeń rodzeństwa, ale też przecież nie miała dowodów na to, że kłamali. Poza tym po co by to mieli robić? Może naprawdę jej się tylko coś przewidział, przesłyszało?

***

- Marek! Czekaj – zawołał przez korytarz Olszański widząc wychodzącego ze swojego sekretariatu prezesa.

- O! Szedłem właśnie do ciebie –powiedział podając przyjacielowi dłoń na powitanie. – Co z małym?

- Zapalenie oskrzeli. Powiem ci stary masakra! Uśnie na chwilę to znowu płacze bo go boli. Tu niby chce coś zjeść, ale nie może bo znowu boli. Aż mnie serce krwawi jak widzę jak się z tym męczy.

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz