Hej, to ja, Lisa.
Nie wiem co się przed chwilą stało.
Dotknęłam tylnej części mojej głowy, ponieważ wydawało mi się, że ktoś mnie tam uderzył.
Nie wiem do końca co się stało. Nie wiem czy ktoś rzeczywiście mnie uderzył, czy zemdlałam po tym co zobaczyłam, ale po chwili byłam już pewna tego co się wydarzyło. Kiedy spojrzałam na rękę, którą dotknęłam głowy, była cała we krwi. Nie czułam tego, więc stwierdziłam, że nic z tym nie zrobię. Przyznam, że to bardzo dobry pomysł.Nie pamiętałam zbyt dużo z tego co się wcześniej stało, ale pamiętam tą dziewczynę.
Pobiegłam szybko w tamto miejsce, spod drzwi wejściowych, ponieważ znowu tam byłam. Przyznam, to nie był mądry pomysł, bo przecież ktoś mógł tam jeszcze być, skoro mnie uderzył, ale jedno mnie zastanawia. Dlaczego to coś mnie nie zabiło? To wszystko jest na pewno zaplanowane. Ale już mnie to nie interesuje.
Powoli otworzyłam drzwi od łazienki, w której znalazłam tą dziewczynę. Nikogo w niej nie było. Miałam już tego dość.
Zbiegłam po schodach i próbowałam otworzyć drzwi wejściowe, ale nadal były zamknięte. Za nic nie chciały się otworzyć. Nie było nawet mowy o wybiciu okna, bo ich po prostu nie było. Zamiast okien były metalowe płyty.
A może połączę fakty? Jakaś dziewczyna bez twarzy najpierw do mnie podchodziła, a później znikała, rysunek, na który patrzyłam spłonął, koło szafki pojawiły się strzałki. Może te drzwi nie są po prostu zamknięte? Może to duchy?
Nie no, bądźmy poważni. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale nie będę się nad tym zastanawiała. Na ścianie obok schodów zobaczyłam klucz z breloczkiem w kształcie prostokąta. W tamtym momencie przypomniałam sobie, że widziałam już gdzieś ten symbol. W korytarzu, na prawo od drzwi wejściowych, na pierwszych drzwiach było to samo.
Wzięłam ten klucz i spróbowałam otworzyć drzwi, ale się złamał. Poszłam więc do garażu, żeby go naprawić. Kiedy przechodziłam przez korytarz, usłyszałam pukanie. Nie wiem skąd. Uznałam, że na pewno się przesłyszałam. Podeszłam do stołu w garażu i naprawiłam klucz. Kiedy wracałam znowu usłyszałam pukanie. Ale to nie było w drzwi, tylko w ścianę. Kiedy otwierałam drzwi bardzo trzęsły mi się ręce. Nie wiedziałam co za nimi znajdę.
Kiedy je otworzyłam zobaczyłam pokój, w którym było tylko jedno lustro i puszka białej farby. Po chwili usłyszałam głośny płacz kobiety, a z lustra zaczęło wydobywać się światło. Drzwi się zatrzasnęły, puszka się przewróciła, farba się wylała. Krzyk i płacz ustąpiły, a drzwi trzasnęły o framugę otwierając się. Po chwili zaczęły powstawać białe odciski stóp.
Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje, bo przecież to niemożliwe. Poszłam za nimi. Prowadziły przez korytarz, salon, kuch- kurwa co. Kuchnia była odwrócona do góry nogami. Wtedy to na serio nie wiedziałam jak to racjonalnie wytłumaczyć.
Ślady prowadziły do drzwi do piwnicy. Drzwi na szczęście nie były odwrócone tak jak cała kuchnia. Ślady ciągnęły się przez całe schody i pomieszczenie w piwnicy. Mam nadzieję, że pamiętacie jak tam było. Jeden korytarz prowadził do korków, a drugi do pokoju, w którym świeciły się niebieskie światła.
Ślady urywały się przed lustrem. Wpadłam na głupi pomysł. Podeszłam do lustra i w nie weszłam. Przeniosło mnie do pokoju na piętrze, to ten, w którym jest biurko i łóżko. Poszłam na korytarz. Lampy zaczęły wtedy migać i na chwilę zgasły.
Na końcu korytarza pojawiło się kolejne lustro. Postanowiłam przez nie przejść. Znalazłam się w pomieszczeniu, którego wcześniej nie widziałam. Było bardzo ciemno. Zapaliłam zapalniczkę i rozświetliłam pokój, nie spodziewałam się, że w ogóle coś zobaczę, bo światło zapalniczki jest raczej słabe. Nie spodziewałam się też tego, że zobaczę pokój pełen świec, półek i ludzkich ciał w czarnych workach na śmieci. Były porozrzucane wszędzie na podłodze, na ścianie a nawet parę zwisało z sufitu. Koło każdego był jakiś symbol.
CZYTASZ
Imagine
Horror2 maja 1974 roku, w domu rodziny Miller wszyscy znikają w tajemniczych okolicznościach. Opowieść pisana przez detektyw Lisę, która idzie bez niczyjej wiedzy do domu zaginionej rodziny, żeby go obejrzeć. Wszystko kończy się inaczej niż sobie wyobraża...