Wyszłam z klasy trzaskając drzwiami. Znowu zostałam wyrzucona z lekcji i to, za co?! Za to, że wyraziłam swoje zdanie na temat nietolerancji! Tak panie i panowie... To jest ta wszechobecna wolność słowa, która przecież nie jest niczym złym... przynajmniej podobno.
Usiadłam na ławce obok klasy i oparłam głowę o ścianę za nią. Zamknęłam oczy z cichym westchnięciem.
Wszędzie rozgłaszają, że istnieje wolność słowa, ale jak już przyjdzie, co do czego, to wywalą Cię z klasy... Niedługo wywalą mnie ze szkoły za kolorowe włosy i kolczyk w wardze...
Poczułam jak ktoś zajmuje miejsce obok mnie. Otworzyłam oczy i zmierzyłam wzrokiem osobę zakłócającą mój spokój. Obok mnie siedział mój stary znajomy Michael. Cholera... znajomy to trochę mało powiedziane... Znaczy, może ja jestem dla niego znajomą, ale niestety on dla mnie już kimś więcej.
-Co tam?- spytał przenosząc swój wzrok na mnie. Jego zielone oczy wierciły we mnie dziurę.
-Nic...- wzruszyłam ramionami i odwróciłam wzrok.
-A ja jestem krasnoludkiem... Co jest Księżniczko?- uśmiechnęłam się lekko. Uwielbiałam kiedy nazywał mnie w ten sposób. Jego głos był wtedy taki łagodny, a w oczach znajdowały się iskierki.
-Znowu wyrzucili mnie z klasy...- mruknęłam cicho.
-Za co?- nieodpuszczał. Czemu on zawsze musi wszystko wiedzieć?! No czemu?!
-Za swoje zdanie... Bo przecież istnieje wolność słowa!- krzyknęłam wstając z ławki. Kopnęłam drzwi do klasy tak, że otworzyły się. Opadłam spowrotem na ławkę i westchęłam ciężko.
-Chodź się przejść...- poprosił kompletnie ignorując mój wybuch. Przeczesał ręką swoje czerwone włosy i spojrzał na mnie. Jego wzrok był inny, spokojny, czuły, do tej pory był raczej ostry, zdecydowany. Cholera... co się z nim stało? To nie jest ten sam Michael, którego widziałam chociażby wczoraj, albo zwyczajnie nie zauważałam tego...
-Nie masz lekcji?- spytałam po chwili.
-Mam, ale wolę ten czas spędzićz Tobą.- wzruszył ramionami i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Zgodziłam się niemal tonąc w jego oczach. Po kilku minutach wychodziliśmy z terenu szkoły. W pewnym momencie Michael zatrzymał się. Spojrzałam na niego zdziwiona. Patrzał przed siebie, jego czoło było zmarszczone co oznaczało, że o czymś myślał. Tak, Michael też myśli, zdarza mu się to rzadko, ale jednak zdarza.
-Michael? Co jest?- spytałam podchodząc do niego. Chłopak przeniósł swój wzrok na mnie.
-Chodźmy do parku...- poprosił. Staliśmy chwilę w ciszy. W końcu zgodziłam się i wydałam z siebie jęk niezadowolenia kiedy czerwonowłosy przerzucił mnie sobie przez ramię, śmiejąc się z mojej reakcji.
-Michael postaw mnie do cholery!- krzyczałam bijąc chłopaka po plecach.
-CLIFFORD KURWA POSTAW MNIE!- krzyknęłam raz jeszcze zwracając tym na nas uwagę ludzi będących w pobliżu. Chłopak delikatnie postawił mnie na ziemię i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Coś się stało Księżniczko?- spytał ukrywając uśmiech. Cholera, jak ten człowiek uwielbia mnie denerwować. Co prawda, nigdy nie zdenerwował mnie naprawdę mocno, ale wiedział, że to by mu się nie chwaliło, więc sobie odpuszczał.
-Znasz słowa postaw mnie?- uniosłam jedną brew do góry.
-Znam...- podszedł do mnie bliżej i schylił się tak, że stykaliśmy się nosami.
-Ale jeżeli będę ich słuchał to nie będę mógł mieć Cię tak blislo...- wyszeptał patrząc mi prosto w oczy. Moje serce zaczęło bić kilkaset razy szybciej, a brzuch rozrywało to niesamowite uczucie, którego doświadczamy w chwilach kiedy nasze ukochane osoby robią takie rzeczy.
