*Harry pov*
Pędziłem ile sił w moich długich nogach, na które były narzucone jedynie czarne obcisłe jeansy z dziurami na kolanach. Z tego całego pośpiechu zapomniałem założyć majtek. Celem mojej szaleńczej gonitwy było zdążyć na pociag.
To miał być mój pierwszy dzień w nowej pracy a ja już byłem spóźniony. Na domiar złego była ogromna ulewa przez co śnieżnobiała koszula dobitnie ukazywała mój tors w całej okazałości. Zobaczyłem, że pociąg juz stoi na stacji a konduktor gwiżdże w gwizdek, spojrzałem w jego głebokie jak ocean blekitne oczy, tylko po to żeby szybko przenieść wzrok na jego delikatnie rozwarte malinowe usta, które opuścił już krwisto czerwony gwizdek. Szybko ocknąłem sie z amoku w jaki wpadłem przez tego niesamowicie przystojnego mężczyznę i połączyłem fakty rozumiejąc, że "mój" pociąg zaraz odjedzie. Przyśpieszyłem ten niesprawiedliwy wyścig z czasem jeśli to w ogóle możliwe i w ostatniej chwili dosłownie wpadłem do pierwszego lepszego przedziału lądując z plaskiem na podłodze.
Jęknąłem cicho nie będąc w stanie jeszcze wstać po tak dramatycznym upadku a wtedy usłyszałem ciche kroki zmierzajace w moją stronę.
Następnie do moich uszu dobiegł najpiękniejszy chichot jaki w życiu słyszałem. Szybko się zreflektowałem i spojrzałem w górę, żeby ujrzeć te hipnotyzujące błękitne tęczówki, w których przysięgam po raz drugi już utonąłem.
- Będziesz tak leżał czy wstaniesz na mój poziom, bileciki do kontroli - powiedział mężczyzna a ja najszybciej jak mogłem zważając na pewne problemy z moim obencym stanem wstałem korzystając z wyciągniętej przez mężczyznę w moją stronę dłoni i zacząłem przeszukiwać przemoczone kieszenie spodni w poszukiwaniu biletu.
Kiedy nie znalazłem go po sprawdzeniu wszystkich czterech kieszeni moje ręce zaczęły mocno drżeć a na policzkach i szyi formowały się już czerwone plamy.- J-ja nie wiem jak to możliwe ale ch-hyba zgubiłem go biegnąc tutaj - powiedziałem całkowicie spanikowany.
- Tak tak znam tą śpiewke aż za dobrze. Będzie mandacik proszę imię, nazwisko, numer telefonu - odpowiedział konduktor kręcąc głową.
- Uh dobrze Harry Styles, 001122334455 - wydukałem czując łzy napływające do moich oczu. Ten dzień to jakaś jedna wielka porażka a zważając na fakt, że na dobrą sprawę nie mam jeszcze pracy ostatnie na co chciałbym wydawać pieniądze to mandat za brak biletu, który naprawdę kupowałem.
- Dobra młody żartuje odpuszczę Ci ten jeden raz w drodze wyjątku ale nigdy więcej takich akcji jasne? - zapytał z uniesionymi barwami.
- Ja tak o boże jasne dziękuję bar - zacząłem, lecz nie dane było mi dokończyć przez gwałtowne zahamowanie pociągu.
Następnym co usłyszałem był kolejny charakterystyczny głośny plask i wtedy zrozumiałem, że moje nowe bożyszcze jest właśnie przyklejone do mojej klatki piersiowej.Spojrzałem ponownie w jego oczy. Z tej odległości były jeszcze bardziej onieśmielające o ile to w ogóle możliwe, jednak ponownie mój wzrok jakby już automatycznie przeniósł się na jego delikatne malinowe wargi, które o ironio znów były tak subtelnie rozwarte. Przysięgam, że poczułem jego przenikliwy wzrok, który patrzy na moje nadal wilgotne usta.
- Co by nie było teraz mam twój numer - powiedział niebieskooki odsuwając się ode mnie psując jednocześnie tą dziwną, lecz przyjemną scenę. - Tak właściwie Louis Tomlinson - dodał pewnie.
Już chciałem w jakikolwiek sposób mu odpowiedzieć i podziękować za wcześniejszą sytuację gdy drzwi od przedziału ponownie się otworzyły ukazując mężczyznę w takim samym uniformie jak Louis.
- No no co tu się dzieję? - zapytał rozbawiony mierząc naszą dwójkę przez co zrobiło mi się głupio zważając na stan w jakim byłem.
- Nic Zayn, chyba miałeś sprawdzać inne przedziały. Co tu robisz? - odpowiedział Louis jakby zdenerwowany.
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie ot to a po drugie już to zrobiłem w przeciwieństwie do ciebie
- Dobra idę już, do zobaczenia Harry uważaj na uciekające bilety - powiedział na odchodne mrugając do mnie.
Jestem pewny, że ten facet będzie przyczyną mojej szybkiej śmierci.