Przez długi czas zastanawiałem się jak to napisać i w sumie dalej nie jestem pewny czy powiedziałem na pewno wszystko co chciałem. Tak naprawdę gdyby nie moja dziewczyna ten tekst nigdy by nie powstał, a ja nie próbowałbym się otworzyć. Trochę zdjątek, trochę rysunków i dosyć emocjonalna historia, mam nadzieję, że się spodoba.
Nie jestem nikim specjalnym, zwykłym, szarym Bartusiem w tłumie ludzi. Interesuję się psychologią, żeby móc pomagać sobie i ludziom dookoła mnie. Lubię pomagać innym. Moim wielkim marzeniem jest żyć kiedyś w świecie, w którym każdy może być otwarcie tym kim jest, w świecie, w którym nie trzeba się bać bycia sobą.
W sumie od dziecka zachowywałem się jak chłopak, ale wszyscy zrzucali to na to, że wychowywałem się z dwoma kuzynami. Przez to większość ludzi mnie nie akceptowała, uważała mnie za kogoś dziwnego. Zawsze przez to kim byłem dręczyli mnie w szkole. “Dlaczego zachowujesz się inaczej?”, “Dlaczego nie chodzisz w sukienkach?”. W szkole nie miałem spokoju, w domu nie miałem spokoju. Nigdzie nie czułem się bezpiecznie i nigdzie nie mogłem od tego uciec.
Właściwie to moi rodzice nigdy nie chcieli mieć dziecka, zwłaszcza tak problematycznego jak ja. Rodzice, którzy wiecznie nadużywali alkoholu, reszta rodziny, która w większości mnie nienawidziła ze względu na to kim jestem. Większość wspomnień, które posiadam z tamtego okresu czasu to książkowe przykłady przemocy domowej i alkoholizmu. Czasem mam wrażenie, że to moje istnienie doprowadzało do tych sytuacji jak i do ich rozwodu.
Moja matka wielokrotnie mówiła, że mnie nie chce i mnie nie kocha, potrafiła zamknąć mnie na cały dzień w ciemnej łazience za to jak się zachowywałem. Do dzisiaj boję się ciemności. Jednym momentem kiedy czułem się bezpiecznie było jak na parę miesięcy zostawiła mnie u babci. Niestety później po mnie wróciła.
Ciągle zmieniałem szkoły. Nigdy nie byłem tym “popularnym” dzieciakiem, wolałem trzymać się z boku i nie rzucać się w oczy. Dodatkowo z każdą kolejną przeprowadzką zamykałem się coraz bardziej na ludzi. Nie rozmawiałem z nikim, a nikt nie chciał rozmawiać ze mną. Stwierdziłem, że nikt nigdy mnie nie zaakceptuje, nie chciałem się odzywać. Można powiedzieć, że byłem tym dziwnym cichym dzieciakiem, którego wszyscy się boją.
“I'm just another sad kid in a black hoodie sitting in the back so nobody talk to me”.
Większość mojego życia grałem w gry online. Chcąc nie chcąc wykonywałem wtedy jakąś interakcję międzyludzką. Nie sposób mi opisać słowami ile zawdzięczam tym ludziom, a czasu spędzonego w grach nie wymieniłbym na nic innego. Bez tego nie poznałbym takich ludzi jak moja przyjaciółka, która w tym momencie jest dla mnie praktycznie jak siostra. Niektórzy z nich uważają, że jestem wyjątkowy, chociaż ja tego nie widzę. Często pytam kim dla nich jestem. Przyjaciółka raz powiedziała mi: “u stupid, jakbyś nie wiedział. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, zawsze mnie wspierasz, rozweselasz, always making my day, bardzo cię lubię”. Nie wiem czy kiedykolwiek uwierzę w to w stu procentach.
W gimnazjum zacząłem czuć się źle sam ze sobą, z tym kim ogólnie jestem. Wtedy zaczął się mój “rytuał” płakania godzinami w łazience, rano i wieczorem. Mimo tego to chyba najlepszy okres mojej edukacji, mimo depresji i wszystkich myśli samobójczych. Bardziej poznałem samego siebie. W domu było źle, ale chociaż w szkole było czasem lepiej, czasem gorzej.
Mniej więcej na przełomie trzeciej klasy gimnazjum i pierwszej liceum zacząłem dowiadywać się, że istnieje coś takiego jak transseksualność. Wtedy zacząłem czuć, że do czegoś przynależę. Że nie jestem sam, że inni też tak czują. Że to nie ze mną jest coś nie tak tylko z moim otoczeniem.
Przez okres gimnazjum i liceum zacząłem coraz gorzej się czuć gdy moja rodzina mówiła mi np. “Jesteś już dorosłą kobietą”. Nie. Nie jestem, nie chcę być. Ale nie mogę tego powiedzieć nikomu z mojej rodziny, nie sądzę, że są na tyle tolerancyjni. Akceptują to, że mam dziewczynę, ale myślą, że po prostu wolę dziewczyny. Nie sądzę, że kiedykolwiek im powiem, oprócz momentu w którym będę zmieniać dokumenty. Nie chcę im ufać. Dla mnie rodziną są moi znajomi, nie osoby z którymi jestem połączony więzami krwi - oni rodziną są tylko na zdjęciu.
Liceum było dla mnie, można powiedzieć mini piekłem. Wszystko co tłumiłem w sobie zaczęło wychodzić. Nie chciałbym wracać do tego drugi raz. Jedyne co zawdzięczam liceum to, że wiem, że jestem Bartusiem. Gdy historyk pomylił mnie z chłopakiem z równoległej klasy po czasie również znajomi zaczęli mówić do mnie “Bartuś”.
W szkole trzymałem się z dwiema dziewczynami. Kiedy powiedziałem im o tym, że czuję się chłopcem, że chcę być chłopcem to był największy krok. Przerażający krok. Zapytałem jak bardzo są tolerancyjne, a potem już poszło. To chyba pierwszy raz kiedy powiedziałem te słowa na głos, ale gdy to zrobiłem to po raz pierwszy poczułem się lepiej. Jakby część kamienia ciągnącego mnie w dół po prostu spadła.
Jedyną rzeczą która mogła wyciągnąć mnie z rodzinnego domu były studia. Cieszyłem się gdy się dostałem, gdy dostałem akademik. Jakby moje życie zmieniło się o 360 180 stopni (bo gdyby to było 360 to bym się cofnął). To jedyna możliwość, żebym mógł zacząć od nowa, żebym mógł bardziej być sobą. Ludzie tutaj są bardziej dojrzali, nie zabiją cię za to kim jesteś. Czuję się teraz najlepszą wersją siebie. A wiem, że może być jeszcze lepiej.Mija już siódmy rok od kiedy wstaję rano, muszę iść się ubrać i płaczę. To nie chodzi już nawet o moją twarz, że jestem “brzydki”, tylko o moje ciało. Mam dość tego, że czasem muszę wstać godzinę wcześniej, żeby móc się wypłakać, żeby wyrzucić to z siebie. Żeby później nie rozpłakać się gdzieś na mieście albo na uczelni. Zajęcia zaczynam o siódmej i mimo że dojechać mogłem w 15 minut musiałem wstawać o piątej tylko po to żeby przygotować się psychicznie. Chciałbym kiedyś móc stanąć przed lustrem i zaakceptować to co widzę.
Moja dziewczyna jest dla mnie deską ratunku, bo wiem, że jak poczuję się źle, że stwierdzę, że siebie nie akceptuję to mogę przyjść, popłakać. Będzie przy mnie i będzie mnie wspierać. Cieszę się, że mam to co mam czyli wspierających przyjaciół, których mogę traktować jak rodzinkę oraz dziewczynę, która mnie rozumie, akceptuje i kocha.
Można wyobrazić sobie całą moją sytuację, depresję, bycie trans, brak rodziny jako głęboką studnię. Każda z tych osób które poznałem to kolejny szczebelek drabinki pomagający mi wyjść coraz wyżej. Jeszcze nie jestem na samej górze, nie wiem co na mnie czeka. Może to światło jest tylko zmyłką, może tam jest kolejna studnia. Jednak wolę wierzyć, że to się skończy, że wyjdę z tej studni i będzie dobrze. Mimo tego, że jest źle nie zamieniłbym tego życia na żadne inne.Jestem Bartek i jestem chłopcem.
“Don't mess with me I'm a big boy now and I'm very scary”
CZYTASZ
My story
RandomOpowiastki z życia Bartka. Jestem pansexualnym trans chlopakiem i chce podzielić się moja historia poprzez wattpada. Mam nadzieję że komuś może to pomoże.