°1°

87 5 0
                                    

Cześć,jestem Hope,mam 17 lat i umieram na białaczkę.Mój lekarz mówi,że jesli mój stan się nie poprawi lub nie znajdzie się dawca,został mi rok życia.Hope czyli nadzieja...moi rodzice nadal wierzą,że się uda i będę zdrowa,ale ja?Ja już chyba nie wierzę.Najbardziej boję się momentu,kiedy będę musiała brać chemię.Wypadną mi włosy,będę miała jeszcze większe osłabienie,a rodzice pewnie mnie przykują do łóżka.W szkole nikt nie wie,że jestem chora.Kiedy znikam na kilka dni,bo mam badania albo słabo się czuję tłumacze to tym,że mam alergię.Nienawidzę wzroku pełnego współczucia i tych spojrzeń,które niby mają dodać otuchy,a gówno dają.Moje rozmyślania przerwała pielęgniarka-Katy,która właśnie weszła do mojej sali.Katy ma 25 lat i jest taką moją przyjaciółką.W zasadzie jest moją jedyną przyjaciółką.W szkole mam piekło,ale może nie mówmy teraz o tym.Lubiłam kiedy do mnie przychodziła,zawsze mogłyśmy chwilę poplotkować.Stanęła obok mojego łóżka,tackę odłożyła na szafkę nocną i powiedziała:

-Tu masz śniadanie,jak zjesz to weź leki,są w pojemniczku skarbie.Teraz niestety muszę iść...pacjent z dwunastki mnie potrzebuje-Zaśmiałyśmy się i Katy wyszła.

Zjadłam swoje śniadanie,wzięłam dzienną dawkę leków i zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby.Uporałam się z tym dość szybko więc wzięłam mojego laptopa i włączyłam mój ulubiony serial na Netflix'ie "Insatiable" (tak naprawdę to Stranger Things ale tutaj Finn nie jest sławny)Po jakiś dwudziestu minutach weszli moi rodzice:

-Cześc słoneczko-powiedziała mama.

-Witaj skarbie-odezwał się tata.

-Hej mamo,Cześc tato-odpowiedziałam im.

-Zbieraj się myszko,wracamy do domu.

Tata zabrał moją torbę,ja przytuliłam się do mamy,a przy recepcji wszyscy pożegnaliśmy się z Kary i moim lekarzem Marcus'em.Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.Już w furtce przywitała mnie moja suczka Lissa.Była dopiero 12:00 więc stwierdziłam,że możemy wyjść na spacer.Oczywiście mama zaczęła panikować,że może mi się coś stać,a dopiero wyszłam ze szpitala,ale uspokoiłam ją tym,że się dobrze czuje,a świeże powietrze dobrze mi zrobi.Kazała mi dzwonić jakby się cos i wrócić na obiad przed 14:00.Poszłyśmy z Lissą do parku,tak się zabawiłyśmy,że prawie spozniłysmy się na obiad.Do domu wbiegłyśmy równo 14:00,a obiad już czekał na stole.Po zjedzonym obiedzie,który swoją drogą był pyszny,poszłam do swojego pokoju.Odrobiłam lekcje,a trochę ich było,bo musiałam nadrobić środę,czwartek i piątek.Pouczyłam się na jutrzejszy sprawdzian z matematyki,bo jutro początek piekła-poniedziałek.Właściwie to zapomniałam wam się opisać z wyglądu,ale jestem już tak zmęczona,że zrobię to jutro,ok?I tak nikt mi nie odpowie.Wzięłam szybki prysznic,umyłam zęby,nastawiłam budzik i gdy tylko przełożyłam głowę do poduszki odpłynęłam do Krainy Morfeusza...

__________________________________________________

✨Yy...ee..dobra zakładam,że spodziewaliście się czegoś ciekawszego ale yy nie...✨

✨Postaram się dzisiaj wstawic jeszcze jeden,w którym pojawi się Finn✨

There is a very fine line from hatred to love...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz