Rozdział 1. Czy warto dorastać?

33 10 20
                                    


Dorosłość. To dosyć obszerne pojęcie. Z pewnością jest to określenie dojrzałości stanu fizycznego u człowieka. Dorosłość to na pewno wejście w dorosłe życie. Podejmowanie istotnych decyzji. Możliwe, że zakładanie rodziny. Zaczęcie pracy. Wyjazd na studia. Możemy wskazywać masę rzeczy, które kierują się w kierunku niej. Czasami dorosłość wywiera na nas presje, szczególnie wśród środowiska. Zdarza się, że na nasze barki spada ogromny ciężar, którego trudno się pozbyć. Zmagamy się z problemami, z którymi z pewnością, nie chcielibyśmy się zmagać. Niekoniecznie dorosłość oznacza coś złego. Doświadczamy wielu wspaniałych rzeczy. Przeżywamy najlepsze chwile naszego życia. 

  Tamtego dnia wszystkim wydawało się, że będzie lepiej, inaczej. W końcu był koniec czerwca. Miały rozpocząć się ostatnie wakacje ich życia. Ostatnie przed wstąpieniem w dorosłe życie. Ostatnie przed pełnym poczuciem odpowiedzialności. Wszyscy uczniowie Spring Hill High School wiedzieli, że te chwile trzeba wykorzystać. Skorzystać z ostatnich momentów, kiedy wszyscy są w mieście przed wyjazdem. Wyjazdem na studia, które miały, prawdopodobnie, rozdzielić ich już na zawsze. Co prawda, nie każdy z nich miał zamiar iść na studia. Niektórzy nie mieli wystarczających wyników, drudzy wystarczającej ilości pieniędzy, a trzeci po prostu podjęli taką decyzję. Chcieli od razu iść do pracy, może przejąć warsztat samochodowy taty albo małą kawiarenkę dziadków. A może po prostu chcieli wolności? Każdy miał do tego prawo. Podjąć decyzję, która należała tylko do niego.

Wyjątkiem była pewna dziewczyna mieszkająca na obrzeżach miasta. Nie, rodzice nie podjęli tej decyzji za nią. Nie było tak jak w wielu filmach gdzie główna bohaterka miała okropnych rodziców, którzy sami byli szychami w mieście i chcieli aby ich córka była taka sama. Cóż, jej rodzice byli naprawdę w porządku. Byli bardzo kochający, ale czasami za bardzo się o nią troszczyli. Tak, jakby nie chcieli żeby ptaszek opuścił złotą klatkę. Szanowali jej każdą decyzję, ale tej nie byli pewni. Nie miała też złych ocen, uczyła się przeciętnie. Może nie dostałaby się na Harvard czy Yale, ale z pewnością przyjęliby ją na inne uczelnie. Też tak było. Dostała się. Na jedną z uczelni w Waszyngtonie. Było to trochę daleko od jej rodzinnego miasteczka. Kilka godzin samolotem, ale wystarczająco, żeby odzyskać wiatr we włosach i rozwinąć maleńkie skrzydła.

Zapytacie pewnie dlaczego więc jest wyjątkiem? Cóż, odpowiedź jest dosyć prosta.

Nie wiedziała czego chciała. Nie wiedziała co chce robić. Mówią, że żeby znaleźć swoje miejsce na ziemii trzeba poznać i zwiedzić każdy zakątek świata, dlatego też nie wiedziała gdzie toczyć będzie się jej los. Ale szczerze? Gdyby zwiedziła każde miejsce na ziemii ona nadal by nie wiedziała. Była strasznie skomplikowana. Nie wiedziała czy chce mieszkać w centrum wielkiego i zatłoczonego miasta jakim jest na przykład Nowy Jork i gdzie każdy człowiek walczy o swoje. Czy może na obrzeżach małego miasteczka gdzie wokół niej będzie panowała cisza, spokój i natura. Nie wiedziała czy chce założyć rodzinę, nie wiedziała czy chce być singielką. Cholera, była naprawdę skomplikowana i obawiała się, że to może nie być dla niej dobre. Pewnie będziecie się zastanawiać dlaczego nazywam ją wyjątkiem skoro wielu ludzi ma ten sam problem. Nie wie co chce robić w przyszłości. Co sama uważam za dosyć duży problem, który dotyka wielu nastolatków jednak ona była innym przypadkiem. Wszyscy w jej otoczeniu wiedzieli.

Miała nadzieję, że jedyne co nie ulegnie zmianie to przyjaźń z jej najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa. Jednak jak to mówią - nadzieja matką głupich. Życie i ludzie często lubią zaskakiwać i tak też było tym razem.

Tego dnia dziewiętnastolatka postanowiła wybrać się z przyjaciółką na imprezę z okazji końca szkoły. Organizował ją jakiś bogaty dzieciak ze szkoły, ale szczerze nie przykładała do tego zbyt wielkiej uwagi. Miała nadzieję na miłe spotkanie z Mallory. Liczyła też, że spotka na tej imprezie chłopaka, którego darzyła sympatią. Simon był jak chłopak z jej marzeń. Grał w koszykówkę w szkolnej drużynie. Miał jasne blond włosy i spojrzenie niebieskich tęczówek. Jedynym problemem było to, że Simon niekoniecznie odwzajemniał jej uczucia. Nawet chyba jej nie lubił. Była dla niego jak każda inna dziewczyna ze szkoły. Nie przypadła mu do gustu. Po prostu nie chciał ani nie wyobrażał sobie być z nią w innej relacji.

Getting OldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz