My beautiful boy

2.6K 240 460
                                    

Wtedy jeszcze tego nie wiedziałem, ale to zaczęło się w dniu, w którym pierwszy raz go ujrzałem. Siedziałem przy stole ściśnięty pomiędzy Syriuszem a Peterem i wgapiałem się w drzwi. Nie włączałem się w żadną rozmowę, po prostu wyczekiwałem. Po raz pierwszy miałem oglądać ceremonię przydziału z punktu widzenia osoby trzeciej. Nie wiem co mnie w tym tak bardzo ekscytowało, ale zupełnie nie żałuję, że tak tego wyczekiwałem. 
Nagle drzwi otwarły się, a wszyscy obecni na sali zamilkli i zwrócili głowy w ich stronę. Środkiem pomieszczenia przeszła grupa pierwszorocznych prowadzona przez profesor McGonagall. 
I wtedy go ujrzałem. Szedł bardziej z tyłu. Blada skóra, ciemne włosy, szare oczy, które lustrowały salę. Od razu wiedziałem kto to. Wystarczyło jedno spojrzenie, żebym go poznał. Nie mógłbym odmówić mu podobieństwa od brata. Być może ktokolwiek inny by tego nie zobaczył, ale ja widziałem jak nieudolnie starał się ukryć zdenerwowanie.

- Mój durny brat. - Wymamrotał Syriusz, patrząc w jego stronę. Spojrzałem na przyjaciela.

- Który to? - Spytałem, jakbym dopiero się dowiedział, że miał w ogóle jakieś rodzeństwo. Wiedziałem który to. Oczywiście, że wiedziałem, ale chciałem to usłyszeć. Chciałem zobaczyć jak Syriusz mi go wskazuje dając przy tym pretekst do zwrócenia wzroku w jego kierunku. 

Później usłyszałem jak profesor McGonagall głośno wypowiada jego nazwisko i imię. Patrzyłem jak przeciskał się pomiędzy innymi, jak siadał na taborecie nakładając na głowę połataną, starą tiarę przydziału, która była na niego za duża i opadła mu na oczy. Nie mogłem dostrzec jego wyrazu twarzy, ale wiedziałem, że denerwowało go, kiedy tiara nie mówiła nic przez dwie długie minuty. Aż w końcu...

- SLYTHERIN! - Wykrzyczała.

Regulus odłożył tiarę, jego twarz promieniała podkreślając jego chłopięcy urok. Wyglądał jakby chciał podbiec do stołu ślizgonów, w pierwszej chwili byłem pewny, że to zrobi. Ale w porę się opanował. Powolnym krokiem ruszył do swojego stołu i odnalazł wolne miejsce pomiędzy Lucjuszem Malfoyem a Śmiecierusem, z którym po chwili zaczął rozmawiać. Przyglądałem mu się uważnie. Oj nie, Regulusie, nie pozwolę, żebyś się z nim zadawał.

Jednak dopiero będąc na szóstym roku uświadomiłem sobie, że się zakochałem. Myślałem o nim zbyt często. Łapałem się na tym, że kiedy szedłem zatłoczonym korytarzem, szukałem go wzrokiem, chcąc przez chwilę spojrzeć na tę piękną twarz. 

Często widywałem go w bibliotece otoczonego masą książek. Dużo się uczył, czasem zastanawiałem się, czy on w ogóle spał. Ale lubiłem patrzeć jak się uczy. Dyskretnie zerkałem w bok, żeby nikt się nie dowiedział o moim zakochaniu. To był mój mały sekret. 
Ale czasami się zapominałem i dyskretne spojrzenia zmieniały się we wgapianie się jak w obrazek. Niekiedy mnie na tym przyłapywał. Nasze spojrzenia się stykały, ale to trwało ułamek sekundy, bo zaraz spuszczał wzrok na książkę. Ale widziałem ten uśmiech błąkający się na jego ustach.

Nigdy nie czułem zdenerwowania, kiedy miałem do kogoś zagadać. Po prostu to robiłem. Z nim było inaczej. Miał coś w sobie, co mnie wręcz onieśmielało. Coś, co sprawiało, że bałem się nawiązać kontakt. Wtedy tego nie wiedziałem, ale teraz doskonale wiem, co to było. 
Zależało mi. Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się, czy ktoś powie mi tak, czy nie. Byłem pewny, że powie tak. Ale przy nim nie mogłem być tego pewny. Strach, że powie nie był ogromny. Nie mogłem pozwolić sobie na to, żeby stracić go jeszcze zanim go zyskałem.

Chyba miałem cichą nadzieję, że mi przejdzie, więc do końca szóstego roku nie zrobiłem nic. Ale kiedy poszedłem na siódmy rok, zobaczyłem go po dwóch miesiącach wakacji i uświadomiłem sobie, że moje uczucia nie zmalały, postanowiłem, że nie mogę dłużej tego ignorować. 
Więc kiedy pewnego deszczowego popołudnia zobaczyłem go siedzącego na uboczu, przy stoliku w bibliotece i otoczonego książkami, podszedłem. Usiadłem naprzeciwko i popatrzyłem na niego. Nie od razu uniósł głowę. Przez kilka chwil zdawał się mnie nie zauważać. Siedział pochylony nad książką, ciemne włosy opadały mu na oczy, ale nie mógł nic z tym zrobić, w prawej dłoni trzymał pióro ssąc jego koniuszek. To było dla niego takie typowe. W końcu uniósł głowę i zaczęliśmy rozmawiać. Był bardzo małomówny, jakby starał się mówić tylko tyle, ile było to konieczne aby podtrzymać rozmowę. 
I w końcu zacząłem to robić codziennie. Każdego popołudnia o tej samej porze przychodziłem do biblioteki, żeby z nim porozmawiać. Czasem pomagałem mu w lekcjach. Nie miał z nimi problemu, był wyjątkowy, uzdolniony. Obaj to wiedzieliśmy. Udawał, że czegoś nie wie tylko po to, żebym mógł mu to wytłumaczyć. Ale nie słuchał mnie, a jego wzrok wcale nie podążał w stronę książek lecz w moją. Widziałem to kątem oka, ale udawałem, że wcale tak nie jest. Bo chciałem, żeby patrzył i on chciał patrzeć. 

My beautiful boy || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz