nic nie będzie tak jak było

185 19 6
                                    

Pov. Shinsou

Minął już rok odkąd ciebie nie ma. Ja nadal nie umiem się pozbierać, inni też za tobą tęsknią ale się pozbierali ale oni mają ich miłość mają powody aby żyć a ja już ciebie nie mam nie mam. 
 Jedynej osoby dla której rzadko bo rzadko ale się zdarzało uśmiechać, nie mam osoby której mogłem powiedzieć wszystko, nie ma osoby która mnie zawsze wspierała, teraz jestem sam może nie techniczne sam ale czuję się samotny nawet mimo iż jest tyle ludzi dookoła mnie, bez ciebie czuję pustkę . Chciałem być z tobą szczęśliwy na zawsze chciałem, z tobą żyć życiem o którym mogę teraz tylko pomarzyć, z miłością mojego życia u boku, ale to nie było mi dane nie było nam dane przeżyć szczęśliwego długiego życia razem.
Chciałbym uwierzyć, że wszystko się ułoży ale nie umiem ruszyć z miejsca bez ciebie.
 Starałem się iść na przód, bo wiem że chciałeś tego chciałeś. Chciałeś abym był szczęśliwy, ale ja bez ciebie nie umiem być tak naprawdę szczęśliwy, twoi najlepsi przyjaciele idą dalej mimo wszystko bo mają siebie nawzajem ale wiem, że za tobą tęsknią, bardzo im na tobie zależało. Nie czuję jakbym miał swoje miejsce na tym świecie bez ciebie, gdybyś mnie zdradził pewnie bym ci wybaczył bo Ciebie kochałem, chciałbym abyś był ze mną mimo iż wiem, że nie będziesz. Odszedłeś tak po prostu mi Ciebie odebrali, byłeś i nagle Ciebie nie ma, twoi przyjaciele przychodzą nad twój grób raz może dwa razy w tygodniu a ja tu przesiaduję nocami a we dnie próbuje żyć normalnie chociaż to trudne, w gorszych momentach przeglądam nasze stare wiadomości, mimo iż minęły dwa lata, ja nadal czuję jakbyś odszedł dopiero wczoraj, pamiętam ja tak po prostu jakiś złoczyńca wbił ci nóż od tyłu,  pamiętam jak czułem twoją spływająca krew na moich dłoniach, wymusiłeś uśmiech i powiedziałeś bym żył dla ciebie i zamknąłeś oczy any nikt nie musiał tego zrobić już na zawsze a ja nadal trzymałem twoje tracące ciepło ciało, nie mogłem  wymusić żadnych emocji, czułem pustkę, jakbym z twoją śmiercią stracił część siebie, tylko siedziałem przy twoim grobie nie spałem, nie jadłem, byłem jak pusta skorupa, nie robiłem nic innego tylko siedziałem tu tu gdzie teraz siedzę, chcę do ciebie dołączyć ale nie mam na tyle odwagi, obiecałem, że będę żyć dla ciebie a obietnic nie wolno łamać a przynajmniej zawsze tak mówiłeś. Staram się tej obietnicy nie złamać, trzymam się jej jak koła ratunkowego, mimo iż z każdym dniem tęsknie za  tobą i nie chcę wrócić do normalnego życia jeżeli nie możesz być jego częścią. Bo co za życie gdy nie ma w nim ciebie? Gdy nie widzę twojego promiennego uśmiechu lub nawet tych słonych łez których nienawidziłem? Gdy nie mogę po prostu przytulić cię wesprzeć cię w ciężkich chwilach czy usłyszeć twojego głosu? Nie mogę  po prostu być z tobą bo nawet siedzenie w ciszy co  było wspaniałe bo robiłem to z tobą. Wszystko co robiłem z tobą było naprawdę przyjemnie, nie licząc kłótni które nadal wspominam z łzami i złością na siebie , chciałbym móc choć jeszcze jeden raz po prostu siedzieć z tobą w ciszy albo wiedzieć że jesteś ze mną. tęsknie nawet za tym jak krzyczałeś na mnie za jakąś głupotę. Po prostu byłeś i za to cię kocham a teraz zostały mi tylko wspomnienia i twoja ulubiona bluza która mimo upływu czasu nadal ma twój zapach albo może tylko mi się wydaje nie wiem, szczerze nie ma to już większego znaczenia.chcialbyk stwierdzić, że nic mnie już nie obchodzi od kiedy ciebie nie ma ale nadal staram się żyć normalnie. Pogorszyły mi się  kontakty z rodziną i znajomymi o które ty tak dbałeś  i na których Ci tak zależało zawsze, żyłem dla Ciebie normalne życie ale jak ciebie nie ma to nie umiem normalnie żyć chyba właśnie dla tego postanowiłem przyjść nad twój grób w rocznicę twojej śmierci z żyletką by to zakończyć. Wiem obiecałem że będę żył dla ciebie ale już nie umiem, chciałem ale ja już tak nie potrafię.
 Jedyne co robię to płaczę tu to i tak nie jest prawdziwe życie, to była jedynie jakaś  egzystencja którą właśnie tej nocy obok ciebie zakończę. Przyłożyłem teraz tylko żyletkę zrobiłem kilka naprawdę głębokich cięć teraz czułem tylko jak ciepła krew spływa mi po rękach, było to przyjemne uczucie a w sercu poczułem euforię bo nie będę musiał egzystować na tym świecie bez ciebie. W taki sposób zakończyłem to wszystko wiedziałem że nikt nie zobaczy jak to robię i nie wezwie karetki, więc byłem spokojny, że odejdę obok jego grobu bez żadnych problemów miałem nadzieję że pochowają mnie przy nim. Z tą myślą był prawie pewien że odszedłem z tego świata, lecz los lub przypadek to kwestia sporna miał inne plany.

Pov. 3  osoba
Bakugou nie mógł zasnąć bo tego dnia była druga rocznica śmierci Denki'ego, po leżeniu trzecią godzinę bez celu na łóżku uznał że pójdzie na cmentarz aby zobaczyć czy wszystko okej z grobem swojego przyjaciela, przynajmniej tak sobie wmawiał. gdy się ogarnął się wystarczająco aby wyjść opuścił mieszkanie swoje oraz jego swojego narzeczonego. Na miejscu zastał Shinsou leżącego w stale powiększającej się plamie krwi. bez większego namysłu zadzwonił po karetkę, która przyjechała w miarę szybko bo w plus minus trzydzieści minut no zawieźli go do szpitala (tak znowu chcę coś dopisać no wiem gdzie indziej mieli by go zawieść ale no ) . po około 4 dniach Shinsou się obudził.           
Pov. Hitoshi
obudziłem się , miałem nadzieje że już tego nie zrobię, lub obudzę się w niebie lub w piekle ale nie, obudziłem się w szpitalu . Miałem zabandażowane nadgarstki i ( nie wiem nie znam się) . obok mnie stała pielęgniarka która prawdopodobnie przed chwilą zmieniła mi bandaże przynajmniej tak myślę.
- o obudził się pan. - powiedziała spokojnie kobieta ze zmartwieniem w oczach
- co ja tu robię?! - zapytałem zdenerwowany 
- jakiś mężczyzna pana znalazł i zadzwonił po karetkę . - odpowiedziała nadal spokojnie kobieta 
- mógłbym wiedzieć kto zadzwonił po tą karetkę? - zapytałem zirytowany 
- oczywiście, ten pan nawet tu dziś jest . - odpowiedziała chyba trochę niepewnie kobieta
- a jak ma on na imię? - zapytałem próbując się uspokoić
- Katsuki Bakugou. - odpowiedziała mi kobieta 
- dobrze, dziękuję - powiedziałem ale moje myśli krążyły dookoła tego dlaczego Katsuki to zrobił
//po około pięciu minutach przyszedł Bakugou // 
- Coś ty kurwa myślał?!- zaczął się na mnie wydzierać Katsuki
- czemu ty mi kurwa przerwałeś próbę samobójstwa!  - zignorowałem pytanie 
- czemu ty kurwa chciałeś się zabić?! - dalej usiłował uzyskać odpowiedź blondyn
- a ty byś chciał żyć gdyby ktoś zabił Shoto/Kirishimę/Deku (wybierzcie co wolicie ja wolę Todo ale daję wybór). - odpowiedziałem niezadowolony 
- nie... - odpowiedział chyba zrezygnowany oraz przygnębiony Bakugou 
- no właśnie. - odpowiedziałem nie do końca zadowolony 
- ale na pewno znajdziesz sobie kogoś kto będzie cię kochał jak .. - mówił do puki mu nie przerwałem 
- nie nie znajdę nikogo kto by był w połowie tak wspaniały jak był on! - wydarłem się na niego ledwo powstrzymując łzy 
- nie o to mi chodziło - powiedział smutny i trochę zawstydzony Bakugou.
W tym momencie nie wytrzymałem, wybiegłem z sali cały we łzach. Biegłem po schodach, prawie się wywracając, na dach. W oddali słyszałem krzyki Bakugou bym się nie wydurniał i tam wracał ale nie miało to żadnego zmaczenia . Pomyślałem chwilę czy to na pewno dobry pomysł bo nie można tego cofnąć, ale nie miałem nic do stracenia więc skoczyłem. Widziałem jak jestem coraz niżej poczułem potworny ból po tym jak już dotknąłem ziemi. A potem nie czułem już nic. Obudziłem się w miejscu które wyglądało jak piekło. po kilku dniach postanowiłem zobaczyć granicę między piekłem a niebem niby chudą. ale nie do przejścia . Zobaczyłem tam jego Denkiego tak chciałem tam być być z nim ale nie mogłem. wtedy zwrócił swój wzrok w moim kierunku i powiedział 
- Shinsou czemu ty to zrobiłeś ? - zapytał ze spokojem ale w jego  oczach było widać łzy
- ja po prostu no nie umiałem żyć bez ciebie - odpowiedziałem ze wstydem.
Nie odpowiedział tylko spuścił głowę, a ja czułem jak po moich policzkach popłynęły łzy. Wiedziałem że nie mogę z nim być wiedziałem, że nic nie będzie tak jak byłym chciał, nie będę  z nim, a tylko to się liczyło nic innego, zrozumiał że mógłby zginąć ratując innych mógłby wtedy być tam mogłem mieć wszystko a nie mam nic, chciał być z nim nic innego się nie liczyło ale mój błąd mnie doprowadził do tego miejsca w którym jestem . Widzieliśmy się codziennie, czasem rozmawialiśmy co było dość niezręczne lub po prostu staliśmy godzinami w ciszy, oboje tęskniliśmy za swoim dotykiem czy obecnością zaraz obok mogliśmy mieć tylko to i  co najgorsze to tylko i wyłącznie moja wina. Widzenie się codziennie i brak możliwości zrobienia czegokolwiek było dla nas torturą ale może lepiej wiedzieć, że jesteśmy i jest raczej dobrze niż nie wiedzieć niczego i żyć pustą nadzieją.

=======================================================================

no to ten teges to moje pierwsze coś trochę przedłużałam ale no z 330 słów nikt by nie chciał przeczytać i miało być sad ale nie wyszło i wiem nie ma to logiki sorki  a po poprawkach jest o 100 słów więcej ale interpunkcja i logika aż tak nie leży

Nic już nie będzie tak jak było //Shinkami?//One-ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz