Rozdział 19

4 0 0
                                    

Zjadłam obiad w zupełnej ciszy. Nienawidziłam ciszy, a ta szczególnie działała mi na nerwy. Nawet cicho grające radio nie pomogło.
Rano wszyscy wyszli do pracy i jak do tej pory nie wrócili. Też powinnam znaleźć sobie pracę, ale Cal na pewno mi nie pozwoli. Mi się wydaje, że ja na nich żeruję i nie powinnam wykorzystywać ich w żaden sposób pomimo, że gotuje, sprzątam i piorę ich brudne ciuchy.
wracając do tematu James'a, z nim od dłuższego czasu się nie widziałam. Zazwyczaj co chwilę do mnie podchodził i rozmawiał, a ostatnio nic. Pierwszego dnia znajomości wydawało mi się, że jest w porządku, jednak on cały czas coś kombinuje i znika na całe dnie. Słyszałam jak z kimś rozmawiał przez telefon i był strasznie zdenerwowany. Krzyczał i jak dobrze pamiętam to komuś groził (!) Stał się jakiś dziwny.
Wczorajszy dzień zakończyliśmy tym, że razem z przyjaciółmi Calum'a zasnęliśmy w jego pokoju po obejrzeniu filmu. Calum spał na podłodze co wiązało się z tym, że rano brał tabletkę przeciwbólową, bo plecy go bolały. Ashton spał na jego brzuchu czyli też na podłodze. Mike na fotelu, a Luke, który dotarł zaraz po Cliffordzie do garażu, zasnął na krześle obrotowym przy biurku Hood'a. Ja zansęłam ostatnia więc miałam najlepsze miejsce jakim było łóżko Cal'a. Cała pościel nim pachniała, czułam się jakbym była w niebie. Jego perfumy to życie!
Zmyłam brudne naczynia gdy do domu wpadł Hood trzaskający drzwiami. Oznaczało to, że już wrócił i będę miała towarzystwo.
-Jak minęło ci przedpołudnie słońce? - pocałował mój policzek na powitanie.
-Strasznie nudno.-odparłam podając mu talerz z jedzeniem.
-Nic nie robiłaś?- mówił równocześnie mlaskając i przeżuwając jedzenie.
-Leżałam na leżaku, potem obejrzałam jakiś serial, zadzwoniłam do koleżanki, ale nie odebrała, jak zwykle z resztą, a na koniec zajęłam się gotowaniem.- opowiedziałam cały mój spędzony dzisiaj czas. Przyjeżdżając tutaj spodziewałam się czegoś innego, a nie codzienności, którą zostawiłam we Francji. Nie myślałam, że będę gotowała codziennie obiady i prała śmierdzące gacie chłopaków.
-Rzeczywiście trochę nudno.-skwitował.
-Czyli dzisiaj idziemy do kina, prawda?- upewnił się siadając na blacie wysepki.
-Pewnie, o której?
-Patrzyłem w internecie kiedy puszczają ten film i kupiłem bilety z dobrymi miejscami.
-Ile kosztuje jeden bilet, oddam ci kasę jak tylko wrócimy?- spojrzałam na niego wycierając dłonie w ręcznik kuchenny.
-Nie wygłupiaj się! Zaprosiłem cię więc ja płacę.- zadeklarował.

Czy on mnie oto taki spodobem namówił na randke? Ale się wkręciłam. Od razu powinnam to zauważyć, że to randka, a ja dopiero teraz na to wpadłam. Opuszczając Paryż obiecałam sobie, że przez najbliższy czas nie będę się z nikim wiązać. Taaa...nawet sama sobie nie potrafię dotrzymać obietnicy.
-Ale...jeśli nie jest to kłopt.- zawstydziłam się trochę. Nigdy bym nie pomyślała, że Calum będzie tak dla mnie życzliwy.

Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, że odbiorę to jako randka. W sumie to nie wiem czy to ogólnie będzie randka, bo Hood wydaje się być nie wzruszony, tak jakby to było zwykłe wyjście z kumplami. Ja za to w środku boję, że coś źle zrobię i go zranię. Nie jestem na to przygotowana.

~*~

Poprosiłam by Hood na mnie zaczekał, bo chciałbym się przebrać. Wbiegłam do pokoju jak torpeda i zaczęłam wyciągać jakiś sensowne ubrania. Założyłam granatową, zwiewną, koronkową sukienkę i na szybko związałam włosy w kucyk.

Pobiegłam do wyjścia. Zatrzymałam się by spojrzeć na Calum'a. On też się przebrał. Miał na sobie czarną podkoszulkę z jakimś nadrukiem, na to rozpięta szara w czarną kratę koszula i nie zmienne rurki z dziurą na kolanie i Vansy. Zaraz, jego spodnie nie miały dziury, czyli zmienił i je. Chłopak wszedł przed dom gdzie już czekał na nas samodód Hood'a. Założyłam całe czarne Conversy i podążyłam za brunetem.

Przez całą drogę nie rozmawialiśmy. Żadne z nas nie chciało zakłócać jakże wspaniałej ciszy.
Dotarliśmy do celu w mniej więcej pół godziny. Cal podał bilety do sprawdzenia i od razu udaliśmy się na salę. Razem uznaliśmy, że nie ma sensu kupować popcornu więc z domu zabraliśmy kilka paczek żelków.

Nasze miejsca były na samej górze po środku widowni. Sala nie była jeszcze pełna, jedynie parę osób. Zajęłam miejsce, a Cal tuż koło mnie .
-Ślicznie ci w granatowym.-skomentował mój ubiur.

Gdyby nie to, że jest trochę ciemno na sali to pewnie by zauważył, że moje policzki są czerwone.
-Dziękuje.- uśmiechnęłam się na co odpowiedział tym samym.

~*~

Film zakończył się napisami po czym wyszliśmy z sali. Był świetny. Widziałam jak Hood się ekscytował w pewnych momentach.
Po opuszczeniu kina, brunet każde zdanie zaczynał od "A pamietasz..." jakby to było nie wiem ile lat temu. Tylko kiwałam głową i komentowałam niektóre fragmenty żeby czasem go nie urazić. Najwyraźniej był szczęśliwy faktem, że poszłam z nim na randkę.
-Jesteś może głodna?- przerwał swój monolog na temat zakończenia.
-Nieeee.-spoglądał na mnie podejrzliwie.
-Pojedziemy do jakieś knajpy i zjemy pizze.- zadeklarował pstrykając palcami.
-Możemy zamówić do domu.- próbowałam za wszelką cenę wywalczyć powrót.
-W domu to Ashton nam ją wpieprzy.- przynam mu racje. Nie chiałabym żeby Irwin wszystko zjadł.
-Dobra wygrałeś.- podniosłam ręce w geście poddania się.

Do knajpki, którą wybraliśmy wspólnymi siłami nie było, aż tak daleko. Tuż za rogiem chłopak zaparkował pojazd po czym weszliśmy do wnętrza budynku.

Wybraliśmy stolik w kącie lokalu i spojrzeliśmy w kartę, którą podała nam kelnerka. Wspólnie zdecydowaliśmy na klasyczną pizzę, ser, szynka, pieczarki, a do tego po szklance coli. Poszliśmy na kompromis, bo on chciał hawajską, a ja bardziej na ostro.

W ciągu 40 minut dostaliśmy do stolika średniej wielkości pizzę. Od razu złapałam pierwszy kawałek. Calum zdjął bandaż jednej ręki by go nie poradzić i różnie zaczął jeść.

Jedząc w ciszy ciasto z dodatkami ujrzałam znajomą sylwetkę. Łokciem szturchnęłam Calum'a i kiwnęłam głową w stronę kasy. Przy blacie stał Michael.
-Siedź cicho i nie odwracaj się. Jak Mike nas zobaczy zje nam pyszną pizzę.- zaskomlał do mojego ucha brunet. Kiwnęłam głową na znak, że wiem o co chodzi.

Obserwowałam chłopaka, już dzisiaj w czerwonych włosach. Kiedy zdążył to zrobić? Mike zapłacił za puszkę coli po czym odwrócił się lustrując wnętrze budynku. Jego spojrzenie wędrowało po każdym stoliku gdy nagle zatrzymał się przy naszym. Uśmiechnęłam się i pomachałam wolną ręką.
-Cześć, co tu robicie?- podszedł bliżej otwierając napój.
-Clifford spieprzyłeś sprawę.- Calum pokręcił niezadowolony głową.
-Wiem, że pozwalacie mi wziąć kawałek pizzy.- sięgnął po jeden placek i zrobił gryza.
-Mike, przyszedłem sobie do małej knajpy z Marles na pizze, a ty jak gdyby nigdy nic wpieprzasz ją.- oburzył się.
Bezgłośnie wyszeptałam "randka" w stronę Mike'a.
-Pytałem się to nikt nie odpowiedział.- wzruszył ramionami.
-Chłopaki dość!- uderzyłam ręką w udo. Od razu na mnie spojrzeli.- ja już jestem najedzona więc Michael może zjeść za mnie moją część, chociaż jedzenie się nie zmarnuje. Zjadłam trzy kawałki, mi już wystarczy.- wytarłam chusteczką usta.
-Marles wiesz, że cię kocham prawda?- odparł chłopak śmiejąc się równocześnie kończąc swój kawałek.

The StepOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz