IV. Śpiąca królewna

87 20 12
                                    

Szybkim krokiem zmierzam do drzwi mojego mieszkania. Stara kołatka w kształcie hipogryfa jak zwykle spogląda na mnie nieprzyjaźnie. Przedpokój jest ledwo oświetlony, a w całym domu panuje grobowa cisza, co oznacza, że Blira jeszcze nie wróciła. Odwieszam płaszcz na starym wieszaku i zdejmuję buty. Do kolacji zostały jeszcze dwie godziny.

Zmierzam do łazienki na górze i wchodzę pod prysznic. Nie lubię tego robić i o wiele chętniej zanurzyła bym się w wannie, ale mam jeszcze coś do zrobienia. Szybko wychodzę spod strumieni wody. Mimo że starałam się ich nie moczyć, moje włosy wyglądają na wilgotne i przyklejają się do twarzy. Nie mam ochoty teraz ich suszyć, więc zostawiam obeschnięcie im. Zmieniam koszulę i zarzucam na plecy marynarkę. Już zbiegam po schodach. Zajęło mi to niecałe piętnaście minut.

Niemalże wybiegam z domu i ruszam w stronę mugolskiego centrum. Otwieram drzwi do jednego ze sklepów. Jest w nim kolorowo i ciasno. Zupełnie tak jakby architekt pomyślał, że skoro to sklep dla dzieci to tylko one będą tu dokonywały zakupów. Przechadzam się między niskimi półkami. Udaję, że rozglądam się bez celu, chociaż tak naprawdę dokładnie wiem po co przyszłam. Staję przed wystawą książeczek w grubych, kwiecistych okładkach. Przyglądam się tytułom. Niektóre z nich mgliście kojarzę.

Gdy dzieliłam z Lily dormitorium w Hogwarcie, często opowiadała mi na dobranoc mugolskie bajki. Nigdy tak naprawdę nie obchodziły mnie te historie. Lubiłam wsłuchiwać się w brzmienie jej głosu. Jak wtedy, gdy opowiadała bajkę o śpiącej królewnie, którą uważałam za wyjątkowo kretyńską. Nie wiem dlaczego, ale podaję kasjerowi właśnie tę.

Pół godziny później stoję w moim ogrodku razem z Blirą. Ściskam w dłoni kolorowe opakowanie, w którym znajduje się książeczka. Blira stoi na przeciwko mnie w swojej najlepszej wieczorowej sukience. Widać, że bardzo zależy jej na zrobieniu dobrego wrażenia. To prawie zabawne, że tak bardzo się stara.

Teleportujemy się i po chwili jesteśmy na miejscu. Wyjątkowo spokojna i cicha okolica. Idealna na wychowanie dziecka.

Chcę chwilę odczekać, przygotować się na to zanim zapukam, jednak Blira mnie wyprzedza. Drzwi się otwierają, a ja przez jedną okropną chwilę mam ochotę uciec. Stoi w nich jednak James, a nie Lily. Do tego trzyma w ramionach dzieciaka.

— Harry, zobacz kto przyszedł — grucha do malucha i cmoka w powietrze. — Ciocia dora i...

Tu spogląda z zaciekawieniem na Blirę, która wydaje się być zachwycona.

— Ciocia Blira! — wykrzykuje robiąc jedną z tych min zarezerwowanych dla dzieci. — Blira Feldet, miło mi cię w końcu poznać.

Wymieniają uściski dłoni, a ja zastanawiam się z jakiej racji od razu przeszli na ty. James cofa się w drzwiach wpuszczając nas do środka.

Gdy Potter jest zajęty układaniem Harry'ego na krzesełku korzystam z okazji i rozglądam się po pomieszczeniu. Jest proste i przytulne, ale mało praktyczne. Bardzo w ich stylu.

Słyszę stuk garnków dochodzący z kuchni i po chwili pojawia się Lily.

Ma na sobie jedwabną bluzkę i spódnice w kwiaty. Stoi po drugiej stronie pokoju, a mimo to zdążyłam już poczuć charakterystyczny zapach lawendy. Spogląda z zaciekawieniem na Blirę, czym budzi moją irytację.

— Poznaj blirę, kobietę mojego życia — mówię szybko wyciągając dłoń w jej stronę. chcę żeby to zabrzmiało ironicznie, ale wychodzi po prostu gorzko.

Źrenice Lily gwałtownie się zwężają. mimo że stoję stosunkowo daleko widzę to jak na dłoni. Może to dlatego, że ma takie jasne zielone oczy.

— No cóż, miło mi cię w końcu poznać, kobieto życia Dorcas — odpowiada Lily z lekkim westchnięciem uśmiechając się przesadnie szeroko. I dobrze, niech teraz ona poczuje trochę zazdrości.

Zasiadamy wszyscy do stołu. James na okrągło gaworzy do Harry'ego, którego usadził obok siebie, a Lily mierzy badawczym wzrokiem Blirę zadając jej różne pytania.

Czuję się jak nastolatka, która po raz pierwszy przyprowadziła do domu dziewczynę na kolację z rodzicami.

To nie tak powinno być. To niesprawiedliwe.

Nie chcąc wyjść na zbytnio milczącą wychylam się przez stół i podaję Jamesowi zakupioną dzisiaj książkę.

— To moje pierwsze spotkanie z Harrym, więc pomyślałam, że... — spoglądam kątem oka na Lily, aby ocenić jej reakcję. Wpatruje się w okładkę książki jak zahipnotyzowana, co mnie nieco dekoncentruje. — Że powinnam sprawić mu prezent. Nie chciałam kupować żadnych ordynarnych badziejstw, ale co innego można kupić rocznemu maluchowi...

— To śpiąca królewna — Lily mówi to dość głośno, aby wszyscy skierowali na nią wzrok. Ale ona nadal wpatruje się w okładkę. — Kiedyś ci ją czytałam. Nie sądziłam, że nadal pamiętasz...

Następuje cholernie długie milczenie, przerywane tylko przez niemowlece odgłosy Harry'ego.

— Po prostu polecił mi ją sprzedawca — odzywam się szorstko nie śmiąc podnieść na nią wzroku. — To tyle.

Blira chyba uważa, że to co powiedziałam mogło się wydać niemiłe, więc natychmiast interweniuje.

— No ale mamy nadzieję, że Harry'emu się spodoba — niemalże wykrzykuje te słowa przepraszającym tonem. — Prawda?

Kiwam głową. Reszta kolacji mija spokojnie, bo nie mam odwagi się już odezwać. Nawet gdy James kieruje do mnie bezpośrednie pytania odpowiada na nie Blira, która chyba wyczuła moje przygnębienie.

Chcę wyjść stamtąd jak najszybciej. Nienawidzę tego sprzedawcy, który układając towar na półkach postanowił ustawić ten tytuł na samym wierzchu, aby wpadł mi w ręce. Nienawidzę mojej pracy, dzięki której miałam pensję na ten zakup. Nienawidzę siebie za to, że prawie nas wydałam.

Dorosłyśmy za szybkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz