– Nancy, masz zadanie z eliksirów? – Spytała siedząca obok niej Holly. Szatynka przerwała nakładanie sobie swojej ukochanej rzodkiewki na kanapkę, po czym spojrzała na nią zaskoczona, podobnie uczyniły siedzące obok nich osoby. – Na pewno je masz, ty zawsze masz zadania z eliksirów.
– Hols, na to zadanie miałyśmy co najmniej dwa tygodnie – powiedziała poważnie. – Co ty robiłaś przez ten czas?
– Umawiałam się z Wood'em? – Uśmiechnęła się niezręcznie na co druga przewróciła oczami.
Jednak w duszy ucieszyła się, że w końcu coś wyszło z tego zauroczenia się gryfonem. Holly w paru kwestiach była nieśmiała, zwłaszcza w tych miłosnych. Tak więc nie miała teraz za złe przyjaciółce, że chciała od niej spisywać zadanie. Zapewne ona sama by podobnie postąpiła. Jednak istniał pewien problem. Może nawet i dwa.
– Nie sądzę byś zdążyła je przepisać w tak krótkim czasie – przygryzła wargę patrząc na zegar ścienny. Do zaczęcia lekcji miały około piętnaście minut. – Poza tym... to eliksiry – pochyliła się w jej stronę. – Snape nam tego nie puści płazem. Gdyby to były inne zajęcia, to oczywiście, że bym ci je dała, ale...
– Okej! Rozumiem! Nie musisz się tłumaczyć – podniosła w geście poddania ręce. – Boisz się Nietoperza, ale bliźniacy Weasley też teraz przepisują – wskazała palcem w stronę stołu gryfonów, gdzie rzeczywiście wspomniana dwójka przepisywała jakieś zadanie.
– Po pierwsze, nie boję się Snape'a, tylko jestem ostrożna i nie chcę mieć go za wroga, a po drugie gryfoni to idioci – stwierdziła Nancy biorąc gryza swojej ukochanej kanapeczki.
– Hej! – Uniosła się oburzona blondynka, a jej policzki zaczęły się czerwienić.
– No może paru nie – poprawiła się byle tylko uniknąć gniewu Holly. – Co nie zmienia faktu, że bliźniacy są dobrym przykładem idiotyzmu – prychnęła wycierając usta w serwetkę.
– Przyznaj się, podoba ci się któryś, prawda? – Blondynka uśmiechnęła się złośliwie na co Nancy zaczęła głośno kaszleć, gdy jej ślina wpadła w nieodpowiednią dziurkę. – Może George? – Zaproponowała, ale druga nie odpowiedziała jej wciąż kaszląc. – To może Fred?
– Holly Denmark, jak matkę kocham, przestań – wymamrotała ponuro, gdy udało jej się opanować kaszel.
– Ha! Wiedziałam, że to Fred! – Pisnęła podekscytowana blondynka, omal nie wylewając soku na siedzącą obok niej dziewczynę. – Powinnaś do niego zagadać! Wydaje mi się, że on od pewnego czasu też na ciebie spogląda.
– Równie dobrze może szykować na mnie jakiś głupi żart. Poza tym patrzenie na kogoś to nie oznaka miłości – rzekła zirytowana.
Nie chcąc dłużej już rozmawiać o gryfonach, szczególnie o tej rudej dwójce, wstała ze swojego miejsca i zabrała ze sobą torbę. Nie czekając na przyjaciółkę ruszyła w stronę wyjścia, by potem udać się do lochów.
– Nancy! Zaczekaj! – Przestraszona dziewczyna zerwała się ze swojego miejsca, omal nie przewracając i pobiegła za nią, na szybko zakładając swoją torbę na ramię. – Nie dałaś mi jeszcze swojego zadania! – Krzyknęła głośno, nie zważając na to, że minęła przechodzącego obok niej profesora Snape'a, który zerknął za nią ze zmarszczonymi brwiami.
*
Spędzanie czasu na błoniach i czytanie książki o romansie Romea i Juli było dla Nancy jednym z ulubionych zajęć. Znała już tę książkę na pamięć, ale mimo to wciąż do niej wracała. Gdyby Holly nie odrabiała szlabanu u Snape'a za spisywanie jej zadania, to zapewne obie wybrałby się do Hogsmeade. Cały czas chodziła za nią chęć wypicia piwa kremowego, a jej zapasy w dormitorium się niedawno skończyły.
CZYTASZ
No Air? • Fred Weasley
Fanfiction(one-shot) "- Jeśli ja wygram, to dasz mi buziaka, Wright. - A co jeśli ja wygram? - To ja ci dam buziaka." Kiedy zakład pójdzie nie tak jak trzeba, a Fredowi zacznie brakować powietrza... Okładka by: Jelonkan [Fanfiction z Harry Potter. Większość p...