Percy Jackson od kiedy pamiętał bał się latać. Wydawało się to dla niego oczywiste - wysokość jest groźna, ostra i zimna i po prostu nie należy wchodzić dalej, niż na trzecie piętro. On nawet nie wychylał się przez okna, a najodważniejszą rzeczą, jaką udało mu się zrobić na metalowym balkonie w swojej kamienicy, było siedzenie z udami przeciśniętymi między prętami, a stopami swobodnie zwisającymi w dół. Zaciskał przy tym dłonie z całej siły na wspomnianych prętach aż pobielały mu opalone dłonie, ale i tak uważał to za małe zwycięstwo. Z czasem zaczął się zastanawiać, czy jego strach był spowodowany tylko i wyłącznie jego pochodzeniem oraz wypadkiem dziadków, czy też może prawdziwą akrofobią, potocznie zwaną lękiem wysokości. W końcu kiedy tylko patrzył w dół, stojąc przy burcie Argo II (pomińmy historię jego strachu przed wejściem na pokład - cały świat wokół stanął w płomieniach, więc zorientował się, że leci, dopiero gdy adrenalina opadła), widok się zamazywał, a jego żołądek podchodził do gardła.
A bogowie, jakby specjalnie mu na złość, wszystkie ważne chwile w życiu Percy'ego umieszczali w miejscach, w których wysokość przyprawiała go o zawroty głowy. Niefajnie.
Prosty przykład: zerwanie z Annabeth. Kochał ją, to zdecydowanie, ale w pewnym momencie oboje stwierdzili, że to raczej zing (Percy miał, zresztą wciąż ma, dosłowną obsesję na punkcie Hotelu Transylwania) nie jest. A decydującą rozmowę na ten temat odbyli w stajni Argo II, stojąc na przeklętej przeszklonej podłodze, dlatego w niektórych momentach nie mógł złapać oddechu, a szare oczy Ann co chwilę znikały mu z pola widzenia.
Kolejny? A proszę bardzo, wiadomość o ciąży mamy stała się oficjalna w koszu wielkiego, kolorowego balonu, który Paul wynajął, żeby przekazać Percy'emu wiadomość o ślubie i dziecku. Percy najpierw przytulił z całej siły płaczącą ze szczęścia mamę, później uścisnął rękę obejmującego ją, także szczęśliwego do granic możliwości, Paula, po czym zwymiotował za burtę. Przez następne piętnaście minut słuchał przeprosin od Blofisa (który nie wiedział o jego lęku wysokości) i marudzeń kierowcy (czy jakkolwiek nazywa się osoba, która steruje balonem), że prawie pobrudził mu kosz. Sally nie miała jak powiedzieć narzeczonemu o tym fakcie, ponieważ dla niej samej lot też był niespodzianką i oboje z Percy'm zostali wprowadzeni na pokład z zawiązanymi oczami. Po dziś dzień Paul co jakiś czas przeprasza za to pasierba, pomimo, że Percy wybaczył mu praktycznie od razu.
Na pewnej wysokości odbył też pierwszą ,,na serio" rozmowę z Jasonem Grace, najbardziej irytującym rzymskim półbogiem, jakiego miał okazję spotkać w całym swoim siedemnastoletnim życiu. Wkurzający blond superman, z durnymi, przerażająco poważnymi, burzowo niebieskimi oczami, wyidealizowanym systemem wartości i sposobem bycia, przez który czuł się co najmniej o pięć lat młodszy. A przecież był rok starszy. Do tego ten paskudny perfekcjonizm i bubkowatość, przez którą myślał, że władza należy mu się automatycznie, bo tak. Bo jest synem Zeusa, więc wszyscy najlepiej niech biją pokłony. Patrząc na tą kamienną twarz zaczynał rozumieć nienawiść ojca do starszego-młodszego brata - praktycznie od pierwszej sekundy rozmowy miał ochotę przyłożyć mu w te perfekcyjne ząbki.
Wracając jednak do rozmowy. Percy chciał tą konwersacją osiągnąć ,,swego rodzaju rozejm", polecony mu przez Chase.
Na tym statku nie może być dwóch skłóconych samców alfa — tłumaczyła mu, grzebiąc coś prawą ręką przy panelu sterowania, lewą tymczasem prowadząc notatki w oprawionym skórą dzienniku (wtedy zorientował się, że Annabeth jest oburęczna). — Musisz z nim porozmawiać i stworzyć swego rodzaju rozejm, chociaż do końca misji. To wszystko jest zbyt niebezpieczne i delikatne, aby wasze spory cokolwiek zniszczyły. Więc pogadaj z nim. Rozkaz kapitana — oderwała wzrok od migających diod i uśmiechnęła się do niego. Percy westchnął i mruknął coś niemrawo, ale koniec końców ruszył w poszukiwaniu Jasona na drugi pokład. Kolejnym, nieco już mniej zabawnym momentem tej historii, jest samo znalezienie syna Zeusa: Grace był w swojej kabinie, problem z tym, że nie był tam sam. Towarzyszyła mu Piper i chociaż Percy zdążył ją polubić (miał wrażenie, że mają dość podobne charaktery i gdyby mieli okazję bliżej się poznać, mogliby mieć bardzo fajną relację), to naprawdę zrobiło mu się niedobrze na widok tej dwójki dosłownie wciągającej nawzajem swoje twarze. Nigdy nie rozumiał ludzi całujących się w taki niedelikatny, bezuczuciowy sposób. Na dodatek cały związek Piper i Jasona wydawał się mu właśnie taki, bezuczuciowy. Zupełnie, jakby dwójka samotnych ludzi potrzebowała kogoś, kogokolwiek, na kogo mogliby przelać jakiekolwiek pozytywne emocje. Jakby oboje mieli trudny i bolesny czas, a druga osoba była zwyczajnie pod ręką.
CZYTASZ
Lęk wysokości || HoZ One-Shot
Teen FictionKrótka historia relacji Jasona i Percy'ego, ponieważ bardzo brakowało mi głębszego poruszenia tego tematu w oficjalnych książkach. Nie wszystkie fakty są zgodne z fabułą. Oryginalna historia oraz postacie należą do Ricka Riordana.