Rozdział 2

459 27 1
                                    

Fury ruchem ręki pokazał mi, żebym weszła do środka wieży.

Muszę przyznać, że nieźle się urządzili.

Po wejściu można było ujrzeć długi korytarz, prowadzący do windy oraz schodów znajdujących się obok. Kiedy szliśmy w stronę windy, rozglądałam się na boki. Korytarz z obu stron miał kilka par drzwi. Niektóre były otwarte, przez co mogłam zobaczyć wnętrze pomieszczeń. Większość wyglądała na pokoje do papierkowej roboty. Pod ścianami stały liczne półki i komody przepełnione różnymi aktami, na środku stało duże biurko, a czasem i dwa. Wszystkie wyglądały identycznie.

Kiedy weszliśmy do windy, do moich uszu dotarła typowa dla takich wind, muzyczka. Irytujące.

Jechaliśmy kilka sekund, a kiedy drzwi się otworzyły ujrzałam pięknie urządzony salon. Na środku pomieszczenia stało kilka kanap i stolik kawowy, a na najbliższej ścianie wisiał ogromny telewizor. Po drugiej stronie pomieszczenia mieściła się ogromną kuchnia, którą oddzielała wyspa kuchenna. Naprzeciwko wejścia było widoczne wyjście na taras, a obok stała duża komoda z różnego rodzaju dekoracjami. Gdzieniegdzie znajdowały się miękkie pufy. Niedaleko kuchni stał ogromny stół z mahoniowego drewna z mnóstwem krzeseł z każdej strony. Na podłogach znajdowało się mnóstwo kolorowych dywanów. Ściany pomalowane były na kolor biały. Co kilka metrów z sufitu zwisała lampa. Z dwóch stron pomieszczenie było prawie całe otoczone oknami, przez co wpadało tu mnóstwo światła.

Skręciliśmy w prawo, a następnie ruszyliśmy prosto. Po kilku sekundach stanęliśmy w miejscu, gdzie znajdowały się kolejne drzwi. Wchodząc do kolejnego pokoju, tym razem mniejszego i ciemniejszego, zobaczyłam kolejną postać opierającą się o ścianę.

Pomieszczenie prawie w ogóle nie posiadało mebli. Jedyne co się w nim znajdowało to stół i dwa krzesła na samym środku.

Sala przesłuchań.

Usłyszałam głośny huk jaki towarzyszył zamykanym drzwiom.

Nie było ucieczki.

- Usiądź, proszę. - zwróciła się do mnie osoba, która ciągle stała pod ścianą, przez co nie mogłam dokładnie zobaczyć twarzy. Domyślałam się kto to mógł być, jednak nie miałam stuprocentowej pewności.

Co oni mają z tym staniem w cieniu? Wampirami chyba nie są.

Zrobiłam to o co mnie poproszono. Usiadłam na twardym krześle z cichym jękiem i czekałam na dalsze rozwinięcie sytuacji.

- Nazywam się Tony Stark.

Wiedziałam.

Na własne oczy zobaczyłam Tony'ego Starka, Iron Mana, najwiekszego narcyza jakiego znał świat, miliardera od siedmiu boleści. Mogłam tak wymieniać w kółko, gdyby mi się chciało, ale wolałam nie marnować mego cennego czasu na rozmyślanie o kimś takim.

- Chcesz to nas dołączyć, prawda? Zwykle nie rekrutujemy obcych ludzi zobaczonych na ulicy, ale Fury powiedział, że umiesz walczyć. Możesz nam się przydać. - usiadł na krześle naprzeciwko mnie i przysunął mi pod nos teczkę z moim nazwiskiem. Skąd on to miał?! - Oferujemy szeroki wybór broni, darmowe żarcie, sławę, dużo kasy i przede wszystkim zakwasy i rany po walkach. Spodoba ci się. - opowiedział z lekkim entuzjazmem, co było trochę dziwne, ponieważ nie wiem czy można się tak cieszyć z ran, lub śmierci, albo braku planów na przyszłość. Przecież nie można być superbohaterem przez wieki.

- Ta, cudownie. - mruknęłam pod nosem. Nie chciałam tu być, ale gdzieś w środku miałam nadzieję, że mnie przyjmą. Chciałam ich zniszczyć, a potem zostawić bez pomocy, tak samo, jak oni zrobili ze mną. Chcę patrzeć na ich cierpienie.

Zaczarowana//AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz