Prawda

163 21 10
                                    

Nikt tak naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego co jest w jego głowie, no bo przecież jakie problemy mógł mieć młodzieniec, który już jest egzekutorem Portowej Mafii? To wszystko co się działo w jego głowie i w snach, które były koszmarami, było ukryte przed wszystkimi. Zdawać by się mogło, że jego partner, Dazai, będzie w stanie odczytać prawdziwego Chuuye, lecz nawet on poległ. Będąc nastolatkiem nie zdającym sobie sprawy z uczuć innych opuścił wtedy Nakaharę, który poczuł, że nie jest w stanie już nikomu na nowo zaufać. Czuł jakby jego ostatnia deska ratunku odpłynęła i już miała nie wrócić. 

Burza, która trwała w nim od pierwszego użycia korupcji nie ustała ani trochę, lecz jednak zwiększała stopniowo swoją intensywność. Od tego momentu zaczęło się piekło dla Chuuyi, było ono gorsze od jakiegokolwiek bólu fizycznego bo na to nikt ani nic nie mogło poradzić. Codzienne wydarzenia sprawiały, że już wcześniej porysowane serce rudzielca nabierało nowych, głębszych rys. Udawał wiecznie zdenerwowanego, wkurzającego się na wszystkich, silnego człowieka, lecz w głębi duszy nie był niczym z tego. Nie chciał tego okazywać ale w jego oczach było widać coraz większe cierpienie i zmęczenie tym wszystkim. W tym coraz trudniejszym dla niego czasie odnalazł delikatne ukojenie przy swoim partnerze. Dazai był dla niego naprawdę irytującą osobą, która przez cały czas robiła sobie z niego żarty. Lecz te chwile prawdziwej irytacji dla rudzielca były jedynymi chwilami odpoczynku od myśli o Nim.

Ale oczywiście nic co dobre nie trwa wiecznie. Zabandażowana gnida musiała okazać się zdrajcą i pozostawił on Chuuyę samego sobie. Zachowanie Dazaia było naprawdę egoistyczne, uważał, że po śmierci i ostatnich słowach Ody może sobie tak po prostu odejść z mafii i udawać tego dobrego. Chciał on wypełnić ostatnią wolę swojego przyjaciela, ale nie pomyślał o tym, że tym czynem zrani kogoś innego, kogoś kto uważał go za swojego przyjaciela. Jak się wtedy okazało, była to raczej tylko przyjaźń jednostronna, skoro brunet nawet nie pożegnał się z nim.

Po jego odejściu wszystko nabrało tempa, On miał coraz więcej rzeczy do powiedzenia, a Chuuya powoli zaczynał wierzyć, że to jest prawda. Jego umysł zaczął się poddawać tym okropnym słowom. Miał on już coraz mniej siły psychicznej ale i tej fizycznej. Wytrzymał cztery lata. Cztery pierdolone lata, w których nie zaznał ani odrobiny ukojenia.

Lecz gdy pewnego zwykłego wieczoru, który chciał spędzić w jakimś losowym barze, spotkał, a raczej zobaczył tego zdrajcę, coś w nim pękło. Szczególnie duże ukłucie poczuł gdy zobaczył, że Dazai dobrze bawi się ze swoimi nowymi przyjaciółmi. Zdał sobie sprawę, że mimo wszystko był tylko nic nieznaczącym rozdziałem jego historii i to takim do którego się już nie wraca. Podjął wtedy decyzję, decyzję z której nie ma już powrotu. Napisał list. Mogłoby się wydawać, że to zwykły list lecz zawierał on całą historię jego życia, lecz tą część, której nie ukazywał nikomu. Przelał na papier cały żal do swojego dawnego partnera, za to, że ten zrobił mu nadzieję na lepsze życie. Za to, że pozwolił mu zasmakować ukojenia. Za to, że uzależnił go od siebie. Za to, że go opuścił. Za to, że się nie pożegnał. I za to co najbardziej zabolało rudowłosego, za to, że mimo wszystko nie potrafił wyzbyć się tych pozytywnych uczuć względem jego osoby. Tylko ten list, jego autor i w pewnym momencie jego adresat poznali prawdziwą historię Chuuyi Nakahary.

Niestety jego prawdziwa historia nie zawierała zbyt wiele radosnych wątków. Po pierwszym użyciu korupcji usłyszał ten okropny głos w swojej głowie, wtedy to nie było nic wielkiego. No bo przecież co mógł mu zrobić swoim gadaniem Arahabaki. Jak bardzo się wtedy mylił, Chuuya przekonał się dopiero później. Codzienne wyzwiska, wmawianie mu, że jest słaby. Że nie zasługuje na życie. Że powinien zginąć. Że bez niego życie innych byłoby łatwiejsze. Znosił wszystkie te słowa bo zdawało mu się, że miał oparcie w kimś. Lecz nawet to okazało się być zgubne. Gdy Dazai nawet nie zauważył zmian w tych morskich oczach, bariera rudowłosego zaczęła się chwiać. Gdy brunet opuścił mafię, a przy tym i jego, z jego bariery zniknęło wiele cegiełek. Przez te cztery lata codziennie Arahabaki bawiąc się przy tym doskonale, pozbywał się kolejnych cegiełek z bariery Nakahary. Bariery, która runęła tego dnia w którym zobaczył, że Osamu żyję sobie spokojnie z nowymi ludźmi, których pewnie już nazywał swoją rodziną. List Chuuyi zawierał wiele szczegółów, chciał opisać wszystko jak najdokładniej, aby chociaż to zostało po nim. Swój długi, niezwykle smutny i pełny rozpaczy list zakończył słowami:

Wspólny koniec~SoukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz