ROZDZIAŁ 31

253 10 12
                                    


Louis ze łzami w oczach opuścił rezydencje Harrego. Nie dziwił się, że on nawet za nim nie biegnie, nie próbuje w żaden sposób go zatrzymać. Jego umysł zapewne owinęła sobie wokół palca Melanie. Szedł późnym wieczorem po ulicach Nowego Jorku szlajając się bez celu. Nie wiedział, gdzie ma iść. Pójdzie do Liama- znów Harry zrobi mu awanturę. Jeżeli pójdzie do Nialla- ten na pewno od razu poinformuje loczka o jego pobycie. Jeżeli chodzi o Zayna- nie zamierzał tam iść ze względu na jego siostrę i jej relacje ze Stylesem.

Usłyszał trąbnięcie klaksonu samochodowego. Obrócił głowę i zorientował się, że to ludzie w autach na niego trąbią. Potrząsnął głową na prawo i lewo i ruszył przez ulicę. Znalazł się na bezpiecznym gruncie. Oparł się o zimny mur jakiegoś budynku i oddychał głęboko. Położył dłoń na swoim czerwonym policzku od uderzenia Harrego. Oddychał głęboko dusząc się łzami. Nie myślał o niczym, zupełna pustka była w jego umyśle. Odepchnął się od zimnej powierzchni znów ruszając przed siebie. Nie czuł zagrożenia z żadnej strony.

-Louis? - usłyszał za plecami.

Odwrócił się w stronę wołającego go głosu. Był to damski głos, który oczywiście znał, a szczerze nienawidził. Jego oczom ujrzała się postać Melanie.

-Co?- odparł niemile.

-Coś się stało? Jest późno, a ty jesteś bez kurtki w dodatku masz czerwone oczy. Płakałeś? Stało się coś? Harry ci coś zrobił?

-Nie powinno cię to interesować.

-Louis... Możesz za mną nie przepadać i rozumiem to, ale chcę ci pomóc.

-Mi się nie da pomóc, więc daj sobie spokój.

-Gdzie masz Harrego?

-Oh nie wiesz? A może właśnie tu umówiłaś się z nim na pieprzenie? Typowe miejsce dla dziwek- zaznaczył.

-Przestań, nie spałam z nim- musiała skłamać, ale nie wyszło jej to zbyt dobrze.

-Nie nauczyli cię kłamać. Opowiedz jak było co? Był delikatny, a może zlał cię jak psa? Nie znasz go, nie wiesz o nim zupełnie nic!

-Louis...To ty go nie znasz, on jest inny niż ci się wydaje.

-To jaki niby jest, co? On krzywdzi ludzi dookoła siebie! Nie ma uczuć, dla niego liczy się by zaliczyć i nic więcej, by skrzywdzić, ukarać. Nie jesteś dla niego nikim innym jak marionetką, tak samo jak ja. I nie próbuj się w nim zakochiwać...

-Może i Harry nie jest idealny, ale nikt taki nie jest Lou. Może i krzywdzi, ale na pewno nie robi tego celowo. Harry jest inny to fakt, ale przede mną pokazuję swoją dobrą stronę.

-Oh tak? Na przykład co? - warknął.

-N-no- zawahała się - na przykład jest miły dla mnie w pracy i dla innych pracowników.

-Spał z tobą w jednym łóżku? - wypalił.

-C-co?

-Czy spał do cholery z tobą w jednym łóżku?! Czego nie rozumiesz?!

-Louis...

-Odpowiadaj!

-T-tak, spał...

-Widzisz Melanie...Harry z nikim nie dzieli swojego łóżka, nawet ze mną. Próbujesz mi go odebrać, nie pozwolę ci na to słyszysz. Harry jest moim Panem i nie będzie miał nikogo innego na boku. Musisz znaleźć sobie kogoś innego. Jeżeli nie to pożałujesz.

-Louis przestań...- pokręciła głową ze łzami w oczach.

Ich rozmowę przerwał męski głos. Oboje go znali, wiedzieli do kogo należy. Nie musieli się odwracać, bo mężczyzna stanął między nimi.

-Lou? Melanie? - zaczął Payne. - Co wy tu robicie o tej godzinie?

-Nic Liam...Wracam już do domu- zaczęła kobieta.

-Louis? - spojrzał na chłopca.

-Nic, ona już idzie- odparł smutno.

-Nie rób głupot, proszę- zwróciła się do niższego i odeszła w kierunku domu swojego brata, a oni stali dalej.

Liam wpatrywał się w chłopca i doszukał się zaschniętej stróżki łez na jego policzkach, czerwonych oczu od płaczu, jak i również wiśniowego koloru jego prawego policzka.

-Co się stało Lulu- złapał go lekko za dłoń.

-Liam...- zaszlochał.

-Zabieram cię do siebie Lou, bez ale, Harry się nie dowie, masz moje słowo.

Skinął głową na tak, bo w sumie nic innego mu nie pozostało. Wsiadł z Liamem do samochodu czując się jak nic nie warte gówno. Był rozdarty emocjonalnie. Jego psychika wcale nie była lepsza. Stan fizyczny może nie był taki zły, ale też nie pałał energią. Po 20 minutach znaleźli się w domu Payna. Lou czuł się tu bardzo dobrze i na pewien okres czasu nie chciał stąd wychodzić, ale wiedział, że Styles tak czy inaczej go znajdzie.

-Opowiesz mi co się stało Lou? - spytał z troską, podając mu kubek ciepłej herbaty.

-Nic się nie stało Payne- pierwszy raz powiedział mu po nazwisku, a to wszystko przez nerwy- Wybacz...

-Nie gniewam się, ale powiedz mi co się dzieję próbuje ci pomóc, nie odtrącaj mnie.

-Tu chodzi o Harrego...

-To wiem, a co z Melanie?

-O Melanie też.

-A dokładnie.

-On dzieli siebie dla mnie i dla niej, nie chcę tak. On powinien być tylko mój...Tak jak ja jego. Spoliczkował mnie, kiedy mu powiedział, że...że wiesz...Uciekłem. Szedłem przed siebie i trafiłem na nią. Od słowa do słowa nie panowałem nad sobą. Spał z nią w jednym łóżku...Nawet ze mną tak nie zrobił...To boli Liam...

-A jakbyś się mu odpłacił? - zaproponował- pokazał mu, że wcale cię to nie zabolało, również byś był dla kogoś i dla niego również.

-Np. dla kogo?

-Dla mnie.

Serce Louisa stanęło w miejscu. Spojrzał na większego do siebie mężczyznę z niepokojem w oczach. Sam nie wiedział czy to by się sprawdziło, ale w jakimś stopniu podobał mu się ten pomysł.

-Na czym by to miało polegać?

-Po prostu spotykalibyśmy się, tak jak dotychczas. Ale wiesz, przyjeżdżałbym po ciebie do jego domu itd.

-Nie chcę tam na razie wracać...

-Wiem Lou, nie puszczę cię tam, zostaniesz u mnie- pogładził jego zraniony policzek.

Przez ciało Tomlinsona przeszedł ciepły dreszcz emocji. Zapatrzył się w oczy Liama i przyznał sobie w głowie, że one są bardzo piękne. Wyrażają wiele, a chowają w sobie jeszcze więcej. Nie czekał wiele i naparł swoimi wargami do tych jego. Liam w pierwszym momencie nie wiedział co tak właściwie się dzieje, ale po chwili odwzajemnił pieszczotę najlepiej jak umiał. Posadził sobie chłopca na swoich kolanach, a jego ręce położył sobie na ramiona. Sam zaś zataczał kółka na krąglejszych bokach szatyna, nie przestając całować jego warg. Poprosił o dostęp, którego po chwili uzyskał. Louis nigdy nie czuł w podbrzuszu takiego ciepła. Nigdy z nikim tak się nie czuł, nigdy z nikim tak się nie całował. Pragnął go więcej, ale nie miał siły. Oparł swoje czoło o ramię wyższego. Odetchnął, kiedy poczuł ramiona zaciskające się na jego drobnym ciele.

-Jestem z tobą Lou. Razem damy radę, pokażemy mu, że z nami też się nie zadziera.

𝙉𝙄𝙀𝙕𝙂𝙊𝘿𝙉𝘼 (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz